poniedziałek, 9 czerwca 2014

PAN PRZYPADEK I ZBRODNIARZ I KARA


Dziś ujawniam pierwszy fragment drugiej zagadki z trzeciego tomu moich przygód pt: „Pan Przypadek i korpoludki”. Sprawa ta nosząca kryptonim „Zbrodniarz i kara” może się niektórym z was wydać błaha. Ale uwierzcie, że w okrutnym świecie korporacji nie ma zbrodni większej ponad tę, która niegdyś stała się moim udziałem.  
Jest to wersja robocza, jeszcze bez korekty i redakcji
 
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zo spojrzała na zegarek i z dumą pomyślała, że choć była dopiero dwunasta to ona zrobiła sobie już szóstą przerwę na papierosa! Był to wynik godny najwyższych pochwał i szczerze żałowała, że akurat tym razem była w firmowej palarni zupełnie sama. Ale wiedziała, że każdy personal director w Super Tobacco sprawdza monitoring z kamery ustawionej przed wejściem do palarni i na pewno odnotuje fakt jej zaangażowania. 

Zo paliła jak zwykle swoje „Ladiesy”. Zaimek osobowy w tym przypadku nie oznaczał li tylko zakupu paczki papierosów ale również fakt, że to ona była ich twórczynią. Wymyśliła ich nazwę i całą strategię marketingową ich wprowadzenia na rynek. A nie była to łatwa rzecz, bo przecież to wstrętne, faszystowskie państwo, w którym żyła, wprowadziło mnóstwo głupich zakazów reklamy. A one utrudniały wspaniałym produktom firmy Super Tobacco docieranie do wielu młodych ludzi, którzy jeszcze nie wiedzieli jakie szczęścia ich omija w związku z niepaleniem papierosów.

Ale Zo sobie z tym poradziła i dzięki temu Ladies, były teraz jedną z najpopularniejszych marek w segmencie młodych, atrakcyjnych kobiet, w wieku 15-35 lat, dbających o swój wizerunek. A ona sama miała bardzo silną pozycję w firmie Super Tobacco. To znaczy miała ją do niedawna bo ostatni wszystko zaczęło się jakby trochę psuć…

I dlatego Zo musiała przyznać, że jej dzisiejszy wynik nie jest tylko i wyłącznie jej zasługą. Walnie się do tego przyczyniła Ulka i ten głupawy informatyk, Zenon, którzy strasznie ją irytowali od samego rana. Sama nie wiedziała, które z nich bardziej. Ulka była dla niej sympatyczna od pierwszego dnia pracy, co od razu wzbudziło niepokój Zo. Sama wtedy mogła już siedzieć w firmie przez dwanaście godzin na dobę podczas gdy nowa wytrzymywała nawet szesnaście, co było dobrze odbierane przez ich szefostwo. Zwłaszcza tego makaroniarza,  Fabrizia, któremu się wydawało, że każda Polka powinna się w nim bezwzględnie zakochać. A ta Ulka potrafiła do niego strzelać oczkami jak mało która. I jaka dwulicowa przy tym była. Zo pamięta jak dziś, jak tamta przyszła do niej i powiedziała:

- Pozwól mi pracować ze sobą. Jesteś dla mnie wzorem. Na twoich papierosach uczyłam się palenia. To było niezapomniane przeżycie. Nie masz pojęcia, co ja czułam, kiedy koleżanki z gimnazjum widziały, że mam paczkę Ladies. Wszystkie mi zazdrościły.

 Że też dała się na to złapać. Dopiero teraz zauważała, jak tamta sprytnie i konsekwentnie stara się podważać jej pozycję.  Jak z każdym dniem dąży coraz mocniej do tego, żeby zająć jej stanowisko i przypisać sobie zasługi we wprowadzaniu na rynek kolejnej marki papierosów. Ale nie doczekanie jej. Ona się tak łatwo nie podda!

Zgasiła papierosa o kant popielniczki. Gdy to robiła jej wzrok padł na puste pudełko po papierosach wystając z przepełnionego kosza na śmieci. Ten przedmiot w takim miejscu właściwie nie powinien robić wrażenia. Zresztą obok leżało kilka innych opróżnionych paczek. Ale tamte nie zainteresowały Zo, były w pełni naturalnym fragmentem tutejszego krajobrazu. Jednak to pudełko nie miało się tu prawa znaleźć i Zo poczuła że ciśnienie jej gwałtownie rośnie.   

Podniosła paczkę i wciąż oglądała ją w dłoni z niedowierzaniem. Miała wrażenie, że to nie może być prawda, że to jakiś koszmarny sen. To pudełko nie miało się prawa tutaj pojawić! A ten kto się odważył je tutaj wnieść, jest straszliwym zbrodniarzem, który musi ponieść karę!

- Aaaaaaaaaaaa !!! – w ciszę panującą do tej pory w palarni wdarł się straszliwy krzyk. Zo drgnęła i spojrzała na szklane drzwi wejściowe w których stała Ulka z przerażeniem patrząca to na Zo, to na paczkę w jej rękach. – Zo, co to jest?

- Ty chyba nie myślisz, że ja… - Zo poczuła jak kręci się jej w głowie. -  Ulka, ja bym nigdy w życiu tego nie zrobiła… - Świat przed oczyma Zo nabrał barw dymu z setek tysięcy wyrobów firmy Super Tobacco wypalonych w jednej chwili. – Ja kocham naszą firmę i jej produkty! – zdążyła jeszcze krzyknąć zanim niewidzialna ręka zgasiła wszystkie zapalone papierosy, pogrążając ją w ciemności. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz