wtorek, 22 października 2019

PAN PRZYPADEK I CYKLIŚCI - MISTRZ KIEROWNICY JUŻ NIE UCIEKA 7


Rozpakowanie się w nowym mieszkaniu to nigdy nie jest łatwa sprawa. Oczywiście niektórzy radzą sobie z tym lepiej, inni gorzej, ale zawsze jest to pewien kłopot. Każde miejsce jest trochę inne, często inaczej umeblowane i nie sposób do nowych szuflad i szafek wepchnąć całego poprzedniego życia. A jeśli nawet przenosimy się ze wszystkim meblami, to rozkład pokoi w nowym miejscu nie jest identyczny z poprzednim. Dlatego często to nie my meblujemy nowe mieszkanie, ale to ono przemeblowuje całe nasze życie.
Szczególnie gdy nowi sąsiedzi nie są tymi, których najchętniej chcielibyśmy mieć za ścianą. Wtedy nawet rozpakowywanie starego życia i przekładanie go do nowych szafek idzie dużo gorzej niż zwykle. Być może dlatego mieszkanie państwa Makuszewskich wciąż wyglądało, jakby dopiero co do niego weszli, choć wprowadzili się tu ponad tydzień temu. Pani Adela nadal wyjmowała ubrania z toreb i wyglądało na to, że dopiero po zrobieniu prania część z nich ma szansę wylądować w nowych szufladach.
Być może z tego powodu pan Krzysztof Makuszewski postanowił w końcu wziąć sprawy w swoje ręce i zaczął rozpakowywać własne rzeczy, przekładając je do szafek. Robił to raczej po cichu, licząc na to, że pracująca na laptopie w sąsiednim pokoju pani Adela tego nie usłyszy. Ale zapewne dlatego, że zachowywał się zbyt cicho, zaniepokojona żona nakryła go, gdy wkładał majtki do szuflady.
– Co robisz? – zapytała groźnie.
– No przecież muszę się rozpakować – stwierdził płaczliwie pan Makuszewski.
– Powiedziałam, sama rozpakuję, ty nawet nie wiesz, gdzie wkładać.
– Ale wiesz, nasze małżeństwo opiera się na partnerstwie, chciałem ci pomóc – oświadczył dzielnie, jakby zapominając, że o tym, gdzie kończy się małżeństwo ze ścisłym zakresem obowiązków, a zaczyna partnerstwo, decyduje wyłącznie pani Adela.
– Ale ja nie chciałam, żebyś mi pomagał. Zostaw! – zażądała stanowczo, widząc, że mąż, wciąż z nią rozmawiając, nie przestaje wkładać części swojej bielizny do szafki.
– To kiedy to zrobisz?
– Jak będę miała chwilę czasu. I uznam, że naprawdę tu mieszkamy.
– Przecież mieszkamy. Ponad tydzień.
– Dopóki jesteśmy spakowani możemy się w pięć minut stąd wyprowadzić.
– Nigdzie nie znajdziemy nic tak taniego w tak świetnie położonym miejscu.
Pani Adela od dość dawna wiedziała, że jej mąż jest idiotą i powinna go zostawić. Był niepraktyczny do granic możliwości! Tylko temu należało przypisać fakt, że choć w różnych fundacjach rowerowych pracował od wielu lat i był jednym z najlepszych fachowców na rynku od pozyskiwania funduszy, to zawsze zadowalał się zwykłą pensją. Zamiast założyć jakąś własną fundację o chwytliwej nazwie i kosić granty i dotacje! Ona sama by tak zrobiła, gdyby miała choć część jego umiejętności!
A teraz na dodatek ten idiota nie rozumie, w jakim strasznym miejscu wynajął mieszkanie.
– Nigdzie indziej naszym sąsiadem nie będzie ten Przypadek – wycedziła przez zęby Makuszewska.
– Co ci on przeszkadza? Podobno jest groźny tylko gdy ktoś chce popełnić przestępstwo.
Pani Adela zrobiła kilka kroków w stronę swojego męża i chociaż nie górowała nad nim posturą ani nie trenowała tajemnych sztuk walki, to pan Krzysztof cofnął się nieco, wyraźnie przestraszony.
– Ktoś taki jak on jest zawsze groźny – wycedziła powoli. – Dla każdej fundacji i dla każdego człowieka, który walczy o szlachetne cele. Dla niego nie ma żadnej świętości. On zawsze znajdzie dziurę w całym i sprawi, że najsłuszniejsza sprawa okaże się machlojką. – Pani Adela miała w swojej karierze etap bycia wróżką i być może dlatego w tej chwili przemawiała głosem natchnionej wieszczki. – Żaden uczciwy człowiek nie może spać spokojnie, gdy w pobliżu jest Przypadek!
– Chyba go demonizujesz – zauważył nieśmiało pan Krzysztof, ale wystarczyło tylko krótkie spojrzenie żony, by opuścił wzrok i zrozumiał, że nawet nie ma co wspominać, iż jego szef bardzo się ucieszył z nowego sąsiada.
– Jeżeli przez następne dwa tygodnie nikt z naszych znajomych nie pójdzie do więzienia, to wtedy się rozpakuję – oświadczyła stanowczo pani Makuszewska. – Ja tu na razie nawet spać nie mogę!
– Może to pełnia? Wiesz, Filipowi ostatnio znów się śnił ten koszmar, że ktoś go goni tą czarną terenówką i rozjeżdża.
– Jemu się to śni bez przerwy od trzech miesięcy.
– Faktycznie. Ja myślę, że to przez to, że za dużo myśli o tym Wielkim Grancie. – Tu autor ponownie prosi korektę o niepoprawianie dużych liter, gdyż Krzysztof Makuszewski bez cienia wątpliwości również wymówił te dwa słowa w ten właśnie sposób. – A właśnie, mam nadzieję, że nie powiedziałaś o nim swojemu szefowi?
– Nie. Ale chyba skądś się o tym dowiedział, bo kazał mi zbierać papiery do wniosku.
– Niedobrze. – Makuszewski przestraszył się nie na żarty. – Filip może się wściec, jak się zorientuje, że ten twój hrabia złożył wniosek. Pomyśli, że to przeze mnie.
– A ty waszego jeszcze nie złożyłeś?
– Nie. Filip chce formalnie, żeby na jakąś inną fundację to poszło, bo on już ma na koncie dużo grantów i nie chciałby, żeby jakieś pismaki się tym zainteresowały.
– Ale nowa fundacja będzie miała trudno z otrzymaniem od razu takiej dużej kasy.
– Jak się odpowiednio napisze wniosek, nie będzie żadnych kłopotów – powiedział chełpliwie Makuszewski. – Dam radę.
– I właśnie dlatego nie rozumiem, czemu ty nie założyłeś czegoś swojego.
– Bo nie chcę uczestniczyć w tej walce buldogów. – Makuszewski się wzdrygnął. – Sama wiesz, jak się ludzie potrafią zarzynać o te dotacje i granty. Filip ma grubą skórę, daje radę. A poza tym obiecał mi dużą premię, gdy ten grant trafi do nas.
„Dużą premię – prychnęła, choć tylko w myślach, Adela. – Ty to się zawsze zadowalasz tylko dużą premią. Ale teraz rozumiem, skąd ten wniosek o założenie nowej fundacji, na który trafiłam przypadkiem przy pakowaniu się. I tak na nic się wam zda. Bo to my dostaniemy ten Wielki Grant – pomyślała od dużych liter. – Zaraz jak tylko ten twój Hirek wpadnie pod to auto”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz