czwartek, 28 sierpnia 2014

PAN PRZYPADEK I MORDERSTWO W ORIENT ESPRESSO ODCINEK 4


Myślę, Małgosiu, że na nas już czas. – Przypadek zerknął rozbawiony na salę, której ciekawość jakby powoli zaczęła opadać. Już od kwadransa nikt nie zrobił im żadnego zdjęcia, ludzie powoli zajmowali się własnymi sprawami. Pojedyncze osoby, które czasem wchodziły nie były w stanie zbudować atmosfery tego napięcia, jakie towarzyszyło im przez ponad godzinę.

– Szkoda, bo naprawdę dobrze się bawiłam. – Urbankowa wstała i założyła płaszcz podany jej przez Jacka. Jeszcze niedawno używała swojego drugiego imienia. Izabela bardziej podobała się kreatorom mody a potem jej mężowi. Teraz wróciła do Małgosi a zaraz po tym jak zakończy się jej małżeństwo planowała także zmianę nazwiska. Wtedy stanie się zwykłą Małgosią Grabowską, której nikt nie będzie kojarzył jej z tym, co minęło.

– Spokojnie, jeszcze odwiedzimy to miejsce kilka razy. Ale pamiętaj, że ja muszę trenować do maratonu, a przez nasze sprawy ostatnio się zaniedbałem – Jacek podał swojej partnerce ramię, bo samodzielne zejście w szpilkach po krętych schodach z pięterka Szypułki nie byłoby dobrym pomysłem.

– Czyżbym była aż tak absorbująca? – zapytała z niewinną miną Urbankowa, jakby nie zauważając, że wszystkie męskie spojrzenia koncentrowały się w tej chwili na jej niewiarygodnie długich nogach, które ledwie, a w dodatku niezbyt dokładnie, zakrywał płaszcz.

– To prawda, odkąd mieszkasz ze mną, rzadziej mam ochotę wychodzić z domu – Jacek otworzył drzwi przed Małgosią.

– Zatem postaram ci się to jakoś wynagrodzić, kiedy wrócisz już z treningu. Pobiegniesz od razu, czy mam cię gdzieś podrzucić? – podeszli do zaparkowanego samochodu Urbankowej.

– Nie ma potrzeby – Jacek otworzył bagażnik i wyjął stamtąd swój plecak. – Przebiorę się obok w toalecie, a potem zbiegnę Książęcą na dół, a tam już mam mnóstwo wspaniałych tras do pobiegania… No chyba, że ktoś inny ma wobec mnie odmienne plany – zerknął na drugą stronę ulicy, a Urbankowa powędrowała za jego wzrokiem.

– Czy to jeden z tych dwóch policjantów, którzy za nami stale chodzą? – zapytała, a Jacek kiwnął twierdząco głową. – Chyba nie idzie nas aresztować?

– Zaraz się o tym przekonamy… Witam, panie Smańko!

– Pan Jacek Przypadek? – Starszy aspirant, choć pytał Jacka, to tak naprawdę wzrok miał skierowany w stronę Urbankowej. Był wprawdzie wiernym mężem i przykładnym ojcem, ale jednak nie potrafił się powstrzymać od przyjrzenia się z bliska kobiecie, którą od dawna obserwował z oddali. Zwłaszcza takiej kobiecie.

– Wydawało mi się, że już kiedyś przerabialiśmy tę zabawę, panie starszy aspirancie. I znamy się nie od dziś. No chyba że to dziwne pytanie wynika może z tego, że nie patrzy pan na mnie.

– Co?... A tak, przepraszam… O co to ja pytałem?

– O to, czy ja to ja – podpowiedział mu Przypadek.

– No właśnie… – przytaknął wciąż jakby lekko zdezorientowany Smańko. – Czy pan… to pan?

– Zdecydowanie tak, panie starszy aspirancie. Czy zatem może pan przejść do rzeczy?

– No… więc… chwilowo pana aresztuję.

– Zaciekawia mnie pan. Domyślam się, że to nie pana inicjatywa, tylko pana przełożonego… Nie widziałem go już od pół godziny, a do tej pory pana nie opuszczał. Czyli coś ważnego musiało się stać w najbliższej okolicy. Na tyle bliskiej, że dotarł tam piechotą, zdążył się zorientować, że sprawa jest ponad jego siły i potrzebuje posiłków.

– Brawo, Sherlocku – uśmiechnęła się Urbankowa. – Ja myślę, że w sprawę są również zamieszane bardzo ważne osoby, którym pan podkomisarz nie śmie zadać pytania.

– Zapewne masz rację, Watsonie.

– Państwo teraz pracują razem? – Smańko mrugał oczami, przenosząc wzrok z Przypadka na Urbankową.

– Dopiero się rozgrzewamy – uśmiechnął się Jacek. – Ale właściwie, drogi Watsonie, może przeszłabyś się ze mną i pomogła mi rozwiązać tę sprawę?

– Tę rozrywkę zostawię tobie, Sherlocku. Wrócę do domu, żeby przygotować ci obiad i będę czekać. Muszę tylko wiedzieć, o której wrócisz?

– Jest wpół do pierwszej. Skoro sprawa wymaga natychmiastowej interwencji, to pewnie ślady są gorące, a wszyscy podejrzani na miejscu. Myślę, że do trzeciej powinienem ją rozwiązać. Potem wrócę biegiem…

– Gdyby rozwiązywanie sprawy nieco się przeciągnęło, możesz poprosić pana aspiranta o podwiezienie.

– Nie mogę zrezygnować z treningu – Jacek pokręcił przecząco głową. – Czuję, że maraton, w którym wystartuję, zbliża się do mnie wielkimi krokami.

– To na którą ten obiad?

– Myślę, że może być na czwartą.

– Zatem czekam z utęsknieniem – powiedziała Urbankowa, wsiadła do auta i odjechała.

Smańko przez chwilę patrzył w ślad za samochodem, a potem przeniósł wzrok na Przypadka i zapytał z niedowierzaniem:

– Ona naprawdę ugotuje panu obiad?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz