piątek, 13 października 2017

PAN PRZYPADEK I KOBIETONY - ODCINEK 11

Starszy aspirant Smańko nie miał cienia wątpliwości: podkomisarz Łoś kompletnie zwariował. I nie chodziło mu o załamanie nerwowe. które przeżył jego przełożony kilka tygodni temu. Rozumiał do pewnego stopnia jego frustrację związaną z odebraniem obserwacji niesfornego detektywa, choć sam raczej się cieszył z tego faktu i wydawało mu się, że podkomisarz powinien podzielać jego radość. Jednak powierzenie sprawy detektywa Przypadka młodziutkiej policjantce, aspirant sztabowej Storczyk, można było z pewnością odebrać jako swego rodzaju policzek. Na dodatek ani Smańko, ani Łoś nie potrafili dociec, czemu tak się stało, co frustrowało szczególnie podkomisarza.
Ale cóż, było, minęło, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Podkomisarz Łoś dostał miesięczny urlop zdrowotny i dziś miał wrócić do pracy. Tak też się stało, lecz powrót ten przybrał dla starszego aspiranta Smańki dość nieoczekiwany obrót. Otóż jego szef, z grubymi kartonowymi teczkami pod pachą, wpadł do gabinetu, jakby miał dwadzieścia lat mniej, i z dziką satysfakcja oświadczył:
– Bierzemy się, Smańko, za tego Przypadka!
– O Boże – jęknął starszy aspirant. – Zasada kazał?
– Nic nie kazał. Wezwał mnie dziś do siebie i po prostu zapytał, czy czuję się na siłach, żeby dalej prowadzić sprawy związane z tym detektywem.
– Odmówił pan? – zapytał z nadzieją Smańko.
– Jak odmówiłem? Przecież powiedziałem, że się bierzemy znów za Przypadka. On teraz zajmuje się morderstwem tej Indży Wasowicz.
Entuzjazm na twarzy podkomisarza mógł świadczyć, zdaniem starszego aspiranta, tylko i wyłącznie o tym, że zwariował. Ewentualnie, że cierpi na amnezję i nie pamięta tych wszystkich porażek, gdy sprytny detektyw wyprowadzał ich w pole, często przy tym ośmieszając. Przecież jeszcze nie tak dawno obaj policjanci marzyli tylko o tym, żeby zapomnieć o tym Przypadku, a tymczasem podkomisarz Łoś wygląda na kogoś, dla kogo największą przyjemnością i wyzwaniem jest stanięcie w szranki z detektywem!
– O Boże – jęknął ponownie starszy aspirant. – To na pewno zabił ją ktoś znany.
– Nasze śledztwo szło w kierunku faszystowskich grup nacjonalistycznych.
– Ale podobno nie znaliśmy nawet nikogo podejrzanego.
– Bo może za słabo szukaliśmy.
– Przecież wbito jej w szyję pilnik do paznokci. To na pewno jakaś baba zrobiła, a nie faszysta.
– Całkiem możliwe. Ale niewykluczone, że była to jakaś działaczka pro-life, nienawidząca denatki.
– Podobno żadne ślady nie prowadzą w taką stronę.
– Podobno, podobno. – Łoś przedrzeźniał starszego aspiranta. – Smańko, nie róbcie mi obstrukcji. Tu macie materiały dotyczące śledztwa. – Rzucił na biurko starszego aspiranta grube kartonowe teczki. – Musicie się z nimi dokładnie zapoznać, a wtedy będziecie wiedzieli na pewno, że tym razem mamy szansę uprzedzić tego Przypadka i nie dopuścić do oskarżania nieodpowiednich osób.
– Rozumiem. – Smańko pokiwał głową bez przekonania i otworzył teczkę z dokumentami. – A pan już coś zauważył?
– Przejrzałem wstępnie materiały – rzucił niby od niechcenia Łoś i zamilkł wymownie.
– I co się panu rzuciło w oczy? – zapytał zrezygnowany starszy aspirant.
– Manikiurzystka. Przesłuchali ją tylko raz i to nie w charakterze podejrzanej.
– Może nie było powodów…
– Nie?! W szyi denatki tkwi pilnik do paznokci, a jej manikiurzystka nie jest nawet podejrzana?! Wam to naprawdę nie wydaje się dziwne?
– Nie znam dokładnie sprawy – stwierdził wymijająco starszy aspirant.
– To poczytajcie sobie to dzisiaj. – Podkomisarz wskazał na dokumenty. – A jutro musimy odwiedzić panią manikiurzystkę, żeby pan detektyw nie był za bardzo do przodu.
– On też ją podejrzewa?
– Chyba nie macie go za głupka? To oczywiste. Już ją nawet odwiedził…
– Skąd pan to wie?
– No bo… no bo… – zawahał się na moment podkomisarz. – Przechodziłem akurat obok jej lokalu, gdy ją przesłuchiwał. To znaczy udawał, że przyszedł zrobić manikiur, ale mnie nie nabierze. Rozmawiał z nią bardzo długo. A potem przebiegł naokoło apartamentowca, gdzie ona ma lokal, pięć razy. I za każdym razem zaglądał do niej przez szybkę, oglądając pilniki. Jak nic ją podejrzewa!

Starszy aspirant Smańko nie miał cienia wątpliwości, że podkomisarz Łoś zwariował. Tylko za jakie grzechy i on musi uczestniczyć w jego szaleństwie?! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz