czwartek, 1 listopada 2018

PAN PRZYPADEK I KRYMINALIŚCI - DZIESIĘCIU MULATKÓW - ODCINEK 8


Pan Antoni Gelberg, do niedawna właściciel nieźle prosperującego antykwariatu, w którym można było znaleźć bardzo różnorodny asortyment nie zawsze legalnego pochodzenia, siedział teraz na kanapie w salonie pani Irminy Bamber. Zresztą może słowo „siedział” nie do końca oddawało stan faktyczny, on raczej przycupnął na brzegu mebla, jakby się bał zajmować większą część jego powierzchni.
Nie, nie był tu pierwszy raz, od pewnego czasu bywał stałym gościem. Przez długi czas wpadał wieczorami i w weekendy, ale od miesiąca, gdy zamknął swój antykwariat, przychodził także często w środku dnia w trakcie tygodnia. Niegdyś rozsiadał się na kanapie czy na fotelu całkiem wygodnie. Lecz dziś był taki dzień, że wolał usiąść na brzeżku, aby w razie czego szybciej się podnieść i uciec. Gospodyni nie zdawała sobie sprawy z jego stanu, gdyż była zajęta własnymi myślami, a wizyta pana Antoniego sprawiła jej dzisiaj radość z jednego względu: miała się wreszcie komu wyżalić.
– Dlaczego on mnie tak potraktował? I to po tylu latach znajomości, sąsiedztwa, współpracy…
– Niepotrzebnie tak się przejmujesz – próbował ją uspokoić pan Antoni.
– Łatwo ci powiedzieć. Gdybyś był w mojej sytuacji, to…
– To pomyślałbym, czy nie mam jakichś przyjemniejszych rzeczy do robienia w życiu niż pomaganie jakiemuś detektywowi.
– Jakiemuś?! – Pani Bamber zmierzyła Gelberga tak groźnym wzrokiem, że ten zaczął się zastanawiać, czy nie powinien zrobić użytku z tego, że nie siedział zbyt pewnie. – To nie jest jakiś detektyw, tylko absolutnie najlepszy detektyw, jakiego Polska widziała!
– Tak, tak, oczywiście, nie to miałem na myśli – zaczął się tłumaczyć Gelberg. – Chodziło mi o to, że jest dużo przyjemniejszych rzeczy do robienia niż uczestniczenie w śledztwach…
– Ale ja to uwielbiałam! A teraz wiem, że prowadzi następną sprawę i w żaden sposób nie poprosił mnie o pomoc ani nie powiedział, nad czym pracuje! – wyznała z żalem.
– No tak, rozumiem. Skoro jednak już nie uczestniczysz w tych śledztwach…
– Myślisz, że to na zawsze?! O Boże! – Pani Irmina załamała ręce. – I pomyśleć, że to ja namówiłam go do bycia detektywem, a teraz dostaję taką zapłatę.
– A może po prostu nie chce ci zawracać głowy?
– Dobrze wie, że mi nie zawraca, i na pewno zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo lubiłam mu pomagać. Dlaczego pozbawił mnie tej przyjemności? – gryzła się pani Irmina.
– Może chciał, żebyś skorzystała z innych przyjemności?
– Jakich? – zdziwiła się kobieta. – Zresztą te inne nie przeszkadzają mi w pomaganiu mu w śledztwach. A tu taka ciekawa sprawa. Na dodatek ja sporo wiem o tej Eleonorze Pahl. Mogłabym mu pomóc.
– To mu o tym powiedz – poradził zrezygnowany antykwariusz.
– Kiedy nie chce do mnie wpaść. Zapraszałam go dziś na popołudnie na kruche ciasteczka, ale powiedział, że nie ma czasu, bo się umówił z podkomisarzem Łosiem.
– Może naprawdę się umówił? – wyraził przypuszczenie pan Antoni i znów po chwili żałował swoich słów, gdyż pani Irmina po raz kolejny zmroziła go wzrokiem.
– Dawniej przełożyłby spotkanie, a na ciasteczka by przyszedł – wyjaśniła z wyższością pani Bamber. – W ostateczności powiedziałby, że będzie godzinę później. A dzisiaj po prostu zbiegł po schodach bez słowa tłumaczenia.
– Przecież wiesz, że on wszędzie biega.
– No właśnie, a dzisiaj był w dżinsach i zwykłej kurtce.
– To może zmienia metody prowadzenia śledztw?
– Ale dlaczego mnie o tym nie uprzedził?
– No bo… no bo… To już zupełnie nie wiem, co ci poradzić. – Antykwariusz bezradnie rozłożył ręce.
– Tyle to i ja wiem. Ale musi być jakaś przyczyna, dla której to zrobił. I ja muszę się tego dowiedzieć!
– Chcesz zostać… detektywem? – zapytał z niedowierzaniem pan Antoni.
– Detektywem to za dużo powiedziane. Chcę po prostu rozgryźć jednego detektywa. I nie spocznę, dopóki mi się to nie uda.
– Aha, rozumiem. – Gelberg wygodniej rozsiadł się na kanapie, ponieważ uznał, że dziś będzie bezpieczny. Sprawy, z którą przyszedł, i tak nie ma sensu poruszać w tej sytuacji, a wizyta, która miała zdeterminować jego najbliższe życie, zapewne znowu zmieni się w przemiłą pogawędkę z sympatyczną znajomą.
– A ty chyba chciałeś mi coś powiedzieć? – zainteresowała się pani Irmina.
– Teraz to już nieważne. – Mężczyzna machnął lekceważąco ręką.
– Za to ja chciałam cię zapytać, czy ty czasem nie zaniedbujesz swojego antykwariatu? Tak często u mnie teraz bywasz…
– Po prostu mam trochę więcej czasu i daję szansę wykazania się mojej pracownicy.
– To znakomicie, będzie mógł mi pomóc rozwiązać tę zagadkę?
– No wiesz… – Pan Antoni się zawahał, ponieważ nie miał najmniejszej ochoty bawić się w detektywa. Po chwili jednak uznał, że dopóki nie uda się rozwikłać tej kwestii i tak nie będzie sensu rozmawiać z panią Irminą o tym, po co do niej przyszedł. Dlatego stwierdził z rezygnacją: – Właściwie mogę ci pomóc. Co mam zrobić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz