czwartek, 22 listopada 2018

PAN PRZYPADEK I KRYMINALIŚCI - DZIESIĘCIU MULATKÓW - ODCINEK 18


Pani Lidia, sekretarka w kancelarii mecenasa Fryderyka Przypadka, przeczuwała, że po raz ostatni widzi Agnieszkę Storczyk, i z trudem powstrzymywała się od wyrażenia radości. Wprawdzie bez cienia wątpliwości cieszyła się z tego faktu, gdyż przedziwna aplikantka-nieaplikantka napawała ją strachem, ale nie chciała przedwcześnie zdradzić się ze swoimi uczuciami, aby przyrodnia siostra Jacka nie poczęstowała ją jakimś zgryźliwym komentarzem. Dlatego na jej widok kiwnęła tylko głową na powitanie i od razu wsadziła nos w komputer, gestem ręki tylko dając znać, że mecenas Przypadek oczekuje jej w swoim gabinecie.
Pan Fryderyk siedział za swoim biurkiem i nawet się nie poruszył, gdy córka weszła. Wpatrywał się w nią tylko badawczo, jakby chcąc przeszyć ją na wylot i poznać jej najtajniejsze myśli. Był to jednak ciekawy paradoks do zbadania dla genetyków, jak to możliwe, że człowiek, który jest ojcem dwójki prawdopodobnie najprzenikliwszych osób na świecie, sam w tej dziedzinie osiąga co najwyżej przeciętne rezultaty.
– Usiądź, proszę – powiedział, żeby od początku stworzyć pozory tego, kto tu jest górą, i nie dopuścić do samowolnego zajęcia miejsca przez córkę.
– No, no, jak oficjalnie. Zanosi się na drętwą gadkę. – Storczyk usiadła niedbale na krześle. – Ale jeśli chcesz wyrazić swoje uznanie za moją strategię w sprawie ziemi dla Super Tobacco, wystarczy zwykłe dziękuję.
– To prawda, sprytnie to wymyśliłaś. Lecz nie dlatego chciałem cię widzieć. A przynajmniej nie bezpośrednio dlatego – oświadczył chłodno pan Fryderyk i z pewną satysfakcją dostrzegł w oczach swojej córki cień strachu, który zastąpił zwyczajową bezczelność. I to chyba po raz pierwszy od chwili, gdy ją poznał przed kilkoma miesiącami.
– To czemu mam zawdzięczać zaszczyt zaproszenia mnie tutaj? – zapytała Agnieszka, siląc się na ironię, choć sama poczuła, że nie wypadło to zbyt naturalnie.
– Zastanawiam się po prostu, czy jest sens, abym załatwiał ci miejsce na aplikacji.
– Wydawało mi się, że ustaliliśmy to już dawno temu.
– Tak, ale widzisz… zaszły nowe okoliczności. Sama zresztą jesteś temu winna. Gdybyś się tu nie pałętała, nie musiałbym się przyznawać byłej żonie, że jesteś moją córką. A tak stało się to, przez co ostatecznie straciłem szansę na powrót do niej, zatem nie masz już w ręku żadnych argumentów, żeby mnie przekonać do pomagania ci.
– Faktycznie. – Dziewczyna pokiwała głową z ironicznym wyrazem twarzy. – To, że jestem twoją córką, do niczego cię nie zobowiązuje.
– Jacek też jest moim synem i nie pomagam mu w niczym.
– Bo się na ciebie wypiął i nie chce po tobie dziedziczyć tego bajzlu! – Pokazała ręką na gabinet. – Ani nawet w ogóle być adwokatem. Sporo jednak dostał od ciebie i twojej rodziny. A jeśli nie masz zamiaru w żaden sposób uregulować zobowiązań wobec mnie, to cię do tego zmuszę. A wiesz, że potrafię być w tym dobra.
– Córeczko. – W ustach pana Fryderyka słowo to zabrzmiało niemal obraźliwie, jakby mówił do swojej latorośli „ty słodka idiotko”. – Naprawdę myślisz, że jesteś w stanie coś ze mnie wycisnąć? Tak, wiem, że jesteś w tym dobra. Tylko że ja jestem adwokatem od ponad trzydziestu lat. Znam tysiące sztuczek, aby tego uniknąć, przedłużając proces w nieskończoność. A kiedy ty znajdziesz sposób na jedną z nich, ja wyciągnę z kieszeni następną. I następną. Zanim umrę, cały swój majątek przekażę na cele dobroczynne, a ty i tak nic nie dostaniesz.
– Jeszcze zobaczymy – powiedziała Agnieszka, wstając i ruszając w stronę drzwi.
– Poczekaj. – Pan Fryderyk z niezadowoleniem pokiwał głową.
– Na co?
– Twoją największą wadą jest chyba brak cierpliwości. Gdybyś miała jej choć trochę, kto wie, do czego byś doszła. Ale jesteś przekonana o swoim geniuszu i uważasz, że wszystko ci się należy od razu. W ten sposób pracujesz na swoją klęskę. A mogłabyś sporo osiągnąć, prowadząc ze mną tę kancelarię…
– Aha. Już rozumiem. – Storczyk uśmiechnęła się kpiąco. – Postanowiłeś urządzić swoje małe prywatne poskromienie złośnicy. Tak? Nie musisz potwierdzać. Chcesz mnie teraz tresować i upokarzać w zamian za to, że obiecasz mi kiedyś tę kancelarię. Mam być grzeczna i posłuszna, a ty uchylisz mi bram raju.
– Nie przesadzałbym z tym rajem. Ale fakt, w tym zawodzie można sporo zarobić, jeśli nie zadaje się zbyt dużo pytań i potrafi sprawnie wykonywać przelewy.
– Wiem to doskonale. Tylko że ja nie nadaję się na grzeczną córeczkę tatusia. Miałbyś ze mnie pociechę i sporo kasy, gdybyś potrafił powściągnąć swój bezczelny, apodyktyczny styl. Dlatego czas chyba, żeby ktoś pozbawił cię kolejnej części majątku tak jak twoja była żona.
– Jej się to udało wyłącznie dlatego, że jej na to pozwoliłem, córeczko. – Ostatnie słowo pan Fryderyk wypowiedział, niemal delektując się jego brzmieniem.
– Zobaczymy!
Wstała i wyszła, trzaskając drzwiami. To utwierdziło panią Lidię w przekonaniu, że widzi bezczelną dziewczynę po raz ostatni. Świadomość tego wprawiła ją w dobry humor. Od razu wzięła do ręki dokumenty, które miała dać do podpisu swemu pryncypałowi, i zapukała do jego gabinetu. Po usłyszeniu zaproszenia weszła do środka i zobaczyła mecenasa wyglądającego przez okno, po którym spływały krople deszczu. Patrzył w ślad za przechodzącą akurat na drugą stronę ulicy córką.
– Wszystko w porządku, panie mecenasie? – zapytała.
– Oczywiście, pani Lidio. – Prawnik odwrócił się w stronę sekretarki. Wziął od niej dokumenty i przyglądając się im pobieżnie, zaczął je podpisywać. – Trzeba się będzie zastanowić, jak urządzić kancelarię, żeby znalazło się miejsce na biurko dla pani Storczyk.
– Wydawało mi się… – Urwała, bo wiedziała, że nie powinna komentować tego, co się stało. – Nieważne. – Zabrała podpisane dokumenty i wyszła.
Mecenas Przypadek odwrócił się z powrotem do okna i gdzieś u wylotu ulicy spostrzegł jeszcze sylwetkę córki znikającej za rogiem. Może i nie był tak przenikliwy jak jego pociechy, ale musiał przyznać rację synowi, że w pewnych kwestiach ludzie rzeczywiście są banalnie przewidywalni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz