Kaja
Figacz spojrzała na Janka Kowalskiego z mieszaniną zdziwienia i przerażenia.
Nigdy w życiu nie pomyślałaby, że poprosiłby ją o coś takiego. Tak, na pewno
wiedział, że zrobiłaby dla niego wszystko, jednak to jego życzenie było tak…
Tak dziwaczne, że nie wiedziała, co ma na nie odpowiedzieć.
– Zrobisz to dla mnie? –
upewnił się Kowalski.
– Ja… – Zawahała się. –
Ja nie wiem, czy powinnam tam iść…
– Przecież nic ci nie
grozi – zapewnił ją chłopak.
– Sama nie wiem, czy
powinnam.
– Nie robisz nic złego.
To należy do mnie. I do nikogo innego.
– Ale to jest w
mieszkaniu tej kobiety. – Dziewczyna się skrzywiła, bo nigdy nie przepadała za
panią Pahl, chociaż Eleonora często deklarowała, że chętnie przyłączyłaby się
do różnych inicjatyw organizowanych przez takich młodych, sympatycznych ludzi
jak Kaja.
– Jest w moim pokoju, za
który mam zapłacone jeszcze za trzy miesiące.
– Nie wiadomo, czy będę
mogła tam wejść.
– Masz przecież klucze.
– Jej wnuczek mógł
zmienić zamki.
– Nie sądzę. A jeśli
nawet, to po prostu powiesz mu, że musisz na chwilę wejść do mojego pokoju.
– Nie pozwoli mi go
przeszukiwać.
– To wejdź przez strych.
Pokazywałem ci kiedyś, jak to robić.
– Mam się włamać do
twojego pokoju?! – powiedziała trochę zbyt głośno, dlatego strażnik pilnujący
sali, gdzie odbywały się widzenia, przyjrzał im się uważnie.
– Kaja, to żadne
włamanie. To mój pokój.
– I ty możesz tam
przebywać. Ja nie.
– Mogę tam zaprosić kogo chcę.
– Ale tylko gdy tam
jesteś. – Figacz miała coraz większą ochotę wyjść z widzenia z chłopakiem. Szczególnie
że ponury strażnik przyglądał się im coraz bardziej podejrzliwie, a ona zaczęła
czuć się jak przestępca planujący zatrzeć ślady zbrodni.
– Czyli nie chcesz mi
pomóc?
– Chcę – zapewniła.
– Jeśli ktoś to znajdzie,
będę zgubiony i bezbronny.
– Jeśli do tej pory nikt
tego nie znalazł…
– No właśnie tego się
boję najbardziej. To może być dla mnie bardzo niebezpieczne. I czuję, że ktoś o
tym już wie. Jeśli się nie pospieszysz, może być za późno – powiedział Janek, a
Kaja po raz pierwszy w życiu pomyślała, że trochę się go boi.
Jego odmienność zawsze ją
pociągała, więc złościła się czasem, gdy on podkreślał, że jest zwykłym
Polakiem. Sama jednak uważała go za kogoś takiego i nie widziała w jego
zachowaniu niczego, co mogłaby określić jako niepolskie czy też raczej
nieeuropejskie. A już na pewno nigdy nie było w nim niczego, co mogłaby nazwać
afrykańskim dziedzictwem. Aż do dzisiaj.
– Kto może o tym
wiedzieć? – zapytała ostrożnie.
– Ten Przypadek.
– On chce cię uwolnić.
– On chce wydać kryminał
swojej mamy. I jest mu obojętne, czy będę siedział czy nie.
– Ale skąd możesz
wiedzieć, że on o tym wie?
– Mówiłem, czuję to – orzekł
z pełnym przekonaniem Kowalski i dla potwierdzenia swoich słów skrzywił się,
jakby go chwycił nerwoból.
– Daj spokój, to niemożliwe.
Takich rzeczy nie można czuć.
– Ale ja to czuję. Zaufaj
mi. – Kowalski chwycił Figacz za rękę, a ona mogłaby przysiąc, że w tej chwili
usłyszała afrykańskie bębny i głos szamana odprawiającego swoje czary.
– A jeśli tego nie
znajdę?
– To powiem ci, do kogo
musisz pójść, żebym mógł się obronić. To wielki czarownik, najlepszy w Polsce.
– Janek, daj spokój. Nie
chcę słuchać o żadnych czarach i zabobonach. Jest dwudziesty pierwszy wiek i
nikt przy zdrowych zmysłach nie wierzy w takie głupoty! – Kaja wyróżniała się
tym w swoim środowisku, że była daleka zarówno od wiary przodków, jak i swych
znajomych otaczających się przeróżnymi amuletami, stawiającymi tarota i
wierzącymi w tym podobne bzdury.
– Myślałem, że szanujesz
kulturę, z której się wywodzę. – Kowalski wiedział, że gra nieczysto, szantażując
dziewczynę tym stwierdzeniem. Ale bardzo mu zależało, żeby Figacz spełniła jego
prośbę. Zwłaszcza że znów poczuł jakieś dziwne bóle przeszywające jego ciało. –
Widzisz?
– Widzę, że pewnie
mieszkasz w słabo ogrzewanej celi, a zawsze źle znosiłeś chłód. I nic ci nie
grozi, bo jesteś niewinny.
– To ty tak uważasz –
powiedział Kowalski i szybko odwrócił wzrok.
– A może jest coś, o czym
nie wiem? – Kaja przyjrzała mu się uważnie.
– Jeśli mi nie pomożesz,
może już nie być dla mnie ratunku. – Ścisnął ją za dłoń tak mocno, że niemal
krzyknęła z bólu.
– A co mam zrobić, gdy to
znajdę? – zapytała zrezygnowana.
– Spal to. Ale dokładnie,
żeby nie został najmniejszy ślad. Wtedy na pewno niczego nie będą mogli mi udowodnić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz