Marek
Brytan doskonale zdawał sobie sprawę, że nie ma najmniejszych szans na
przekonanie starszego aspiranta Smańki, aby ten wpuścił go do mieszkania jego
zmarłej babci, ale nie zamierzał poddawać się łatwo.
– Ja się odwołam do sądu!
Nie macie prawa zabraniać mi tu przychodzić! – Z rozpaczą wpatrywał się w drzwi
za plecami policjanta. Przed chwilą dowiedział się, że w tym momencie trwa tam
przeszukanie, a gdy się ono skończy, mieszkanie zostanie opieczętowane.
– Teren objęty jest
czasowo śledztwem!
– Na jak długo?!
– Aż śledztwo się
zakończy.
– A kiedy to będzie?
– No… – Smańko zawahał
się na chwilę. – Tajemnica śledztwa.
– Naruszacie święte prawo
własności! Muszę zacząć remont, bo chciałbym niedługo wynająć lub sprzedać to
mieszkanie.
– Na razie nie jest pan
jeszcze właścicielem – wyjaśnił Smańko, wzruszając ramionami. – A gdy znajdziemy
testament, to się może wiele zdarzyć.
– Nie znajdziecie żadnego
testamentu, bo go nie ma! – Wnuczek pani Pahl odwrócił się na pięcie i ruszył w
dół schodów.
Brytan czuł, że cała ta
irytująca sytuacja to sprawka tego wkurzającego detektywa. No ale trudno, niech
im będzie. Mogą sobie szukać do woli i tak nic nie znajdą. On sam przeczesał
przecież całe mieszkanie centymetr po centymetrze. I to pięć razy. Nawet jeśli
babcia naprawdę napisała ten cholerny testament, to na szczęście ukryła go tak
dobrze, że nikt go nie znajdzie do końca świata.
Zdenerwowany Brytan zbiegł
po schodach. W drzwiach kamienicy zderzył się chyba z jakimś bezdomnym. Nie
zauważył dobrze, jak tamten wygląda, gdyż zapach spowodował od razu, że odwrócił
głowę w drugą stronę. Na podwórku natknął się na Ciachorowicza, który na jego
widok złośliwie wyszczerzył zęby. Sąsiad siedział na ławeczce i wyglądało,
jakby czekał na Marka.
– Zamknęli mieszkanko
babci, co?
– A panu co do tego?! I
tak mi będą je musieli otworzyć.
– Pod warunkiem że nie
znajdą jej testamentu. Bo wtedy kto inny się może ucieszyć.
– Nie ma żadnego
testamentu…
– Jest, jest. Eleonora
spisywała go przy mnie. Mówiła mi, że bardzo się zdenerwowałeś, gdy ci o nim
powiedziała.
– Po co by miała o tym
panu mówić?
– Byliśmy przyjaciółmi
przez wiele lat.
– To pan powiedział
policji o testamencie! – Brytan wyciągnął oskarżycielsko palec w stronę
Ciachorowicza.
– Może tak, może nie…
Jestem starszym człowiekiem, mam już słabą pamięć.
– To ja ci ją zaraz
odświeżę. – Brytan złapał Ciachorowicza za kurtkę.
– Uważaj, synku, bo sobie
przypomnę, gdzie ona schowała ten testament. I nie tykaj mnie, gówniarzu! Masz
szczęście, że nie lubiłem tego Kowalskiego, bo już byś był bez grosza.
– Masz mi oddać ten testament!
– Pahl nie zamierzał puszczać kurtki Ciachorowicza.
– Bo co?
– Bo skończysz jak babcia.
– Źrenice Marka zwęziły się groźnie.
– Już się przestraszyłem
– prychnął Ciachorowicz i nagle ścisnął rękę Brytana. Marek nie przypuszczał,
że ten starszy pan może mieć aż tyle siły. Przez chwilę zaciskał zęby, ale w
końcu syknął z bólu. – Widzisz? Gdybym chciał, to już byś wylądował na
śmietniku. Dlatego lepiej się zastanów, zanim coś zrobisz.
– Czego ty ode mnie
chcesz?
– Na początek parę rzeczy
po twojej babci. Zwykłe pamiątki. Zapomniała mi je zapisać w testamencie.
– A potem?
– Może jakieś dzieło
sztuki. Wiem, tobie się one nie podobały. Ale ja je nawet lubiłem, chociaż były
trochę dziwaczne.
– Akurat ci uwierzę, że
je lubiłeś. Po prostu wiesz, ile są warte. Chcesz mi je ukraść!
– Ona mi ukradła
paręnaście lat życia. Pieniędzy też trochę wyciągnęła. A ja, głupi, jeszcze
klucz do własnego mieszkania jej dałem. – Pokiwał głową z żalu nad własną
głupotą. – Należy mi się…
– Za to, że ją zabiłeś?
– Ja?
– Widziałem, jak
wchodziłeś wtedy do jej mieszkania.
– A ty co tu robiłeś,
cwaniaczku? – Ciachorowicz zbliżył znów swoją twarz do twarzy Brytana, aż ten
odsunął się trochę ze strachu. – Bo słyszałem, że byłeś wtedy na manifestacji.
– Miałem zamiar wpaść
tylko na chwilę, żeby coś zabrać…
– I może babcia nakryła
cię na myszkowaniu za testamentem, co?!
– Nie wrobisz mnie w to.
I to nie ty mnie widziałeś, tylko ja ciebie – oświadczył Brytan.
– Może ja też cię
widziałem? Skoro już się przyznałeś, że tu byłeś, to w sądzie tylko słowo
przeciwko słowu. A ja mam jeszcze dokument, który mogę pokazać.
– Możesz sobie ujawniać
ten testament. Jak się ludzie dowiedzą, że to on miał wszystko dziedziczyć, to
tym bardziej będą wierzyć, że to on zabił, a wtedy gówno dostanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz