środa, 10 września 2014

PAN PRZYPADEK I MORDERSTWO W ORIENT ESPRESSO - ODCINEK 13


Podkomisarz Łoś wprawdzie nie zauważył kolby pistoletu, wystającej spod pachy przesłuchiwanego piarowca, ale słysząc okrzyk pani Agaty, sięgnął odruchowo w miejsce, gdzie powinien znajdować się jego służbowy pistolet. Niestety, nic tam nie znalazł, więc zagroził tylko Kosickiemu, nie bacząc na okoliczności:

– Stój, bo będę strzelał!

Trudno powiedzieć, czy piarowca bardziej przestraszył okrzyk policjanta czy groźna mina pani Agaty, wystającej spoza jego pleców. W każdym razie, leżąc wciąż na podłodze uniósł wysoko ręce do góry.

– Ja nic nie zrobiłem, naprawdę! – Pewna siebie mina nagle zniknęła z twarzy Kosickiego, a amerykański akcent rozpłynął się niepostrzeżenie w jego ustach. – To tylko atrapa! – odchylił połę marynarki i chciał wyjąć swojego „straszaka”, ale spotkał się z ripostą policjanta.

– Nie ruszaj się, mam cię na muszce! – ryknął Łoś, wciąż niepomny na to, że nie ma broni i celuje do podejrzanego z dwóch złożonych ze sobą dłoni. Być może jednak przestraszony Kosicki również tego nie zauważył, bo zamarł w bezruchu. Tylko jednak na chwilę, bo do gabinetu Szyckiej wpadł aspirant Smańko zwabiony krzykami. Otwierając szeroko drzwi, uderzył w leżącego, który z sykiem bólu złapał się za głowę. – Mówiłem, nie ruszaj się! Smańko, zabierzcie mu pistolet spod pachy, zabezpieczcie go i wracajcie na posterunek. Sytuacja już opanowana – oświadczył z dumą.

Po chwili dzielny policjant trzymał już broń Kosickiego zapakowaną w foliową torebkę i uważnie się jej przyglądał, a pseudo-Amerykanin, przy pomocy Jacka, ponownie usiadł na krzesełku. Tym razem jednak nogi miał na podłodze i przez myśl mu nawet nie przeszło bujanie się w stylu szeryfa z Dzikiego Zachodu.

– No ładnie, ładnie. – Łoś zamachał foliową torebką przed oczami Kosickiego. – Chodzi się po ulicach z bronią. Tak nie postępuje uczciwy obywatel. Prawda?

– Powtarzam, to atrapa – burknął niechętnie piarowiec. – Chciałem go nią tylko postraszyć.

 – Kogo?!

– Sambora. Oszukał mnie na grubą kasę. Mówił, że ma ekstrainformacje z lewego źródła, w jakie akcje zainwestować. Dałem mu całe oszczędności, pół miliona. Na gębę, bo mówił, że to lewa rzecz i nie może być żadnych papierów. A potem mnie wyśmiał i powiedział, że tej mojej kasy zwyczajnie potrzebował na zwrot długu dla mafii. Dlatego mam zapomnieć o forsie, bo inaczej odwiedzi mnie dwóch karków. Ale ja nie mogłem tego tak zostawić, bo to całe moje oszczędności. Musiałem zaryzykować. Spotkałem go tu kiedyś przypadkiem wcześniej i od tego czasu regularnie odwiedzałem Orient Espresso, czekając na okazję.

– Żeby go zabić?! – syknęła Szycka.

– Żeby pójść za nim do toalety i wydostać od niego podpis na wekslu, że jest mi winien te pół bańki. Ale drań miał jakiś mocny pęcherz i w zasadzie nie bywał w kiblu. Dopiero dzisiaj się udało.

– I co, pewnie nie chciał ci podpisać, dlatego go zabiłeś?! – natarła na niego pani Agata.

– Nieprawda. Podpisał mi – Kosicki wydobył z kieszeni dokument i podał podkomisarzowi. Ten ujął go w dwa palce i uważnie przyglądał się treści – To na pewno zrobił ten barman. Ja to wiem. Mam nawet na to dowód!

– Dowód? Jaki?

– On miał jakieś konszachty z tym Samborem. Myślałem nawet, że on robi dla jakiejś mafii, znaczy ściąga jakieś długi czy co, bo to takie wielkie chłopisko…

– A ty jesteś kurduplem! – zaripostowała Szycka. – I co z tego?

– Pani Agato, muszę przesłuchać podejrzanego – zaprotestował Łoś.

– Po co?! Przecież to łgarz! Powtarzam, Karol jest niewinny!

– Tak pani uważa? A co pani powie na to? Parę dni temu zwróciłem mu uwagę, że Sambor zawsze pierwszy dostaje kawę i sushi, chociaż przychodzi po mnie. Na co on mi bezczelnie odpowiedział, że jakbym był dyrektorem banku, to też bym mógł na to liczyć.

– Absolutne kłamstwo. Karol by się w życiu tak nie zwrócił do klienta!

– Mnie też zatkało. Ale mu powiedziałem, że Sambor już od pół roku nie jest żadnym dyrektorem, bo go zwolnili za jakieś machloje. Wtedy on się tak wściekle spojrzał i powiedział: zabiję drania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz