środa, 3 września 2014

PAN PRZYPADEK I MORDERSTWO W ORIENT ESPRESSO ODCINEK 8


Łoś wciąż z niedowierzaniem patrzył na trzech dżentelmenów, którzy, choć wcześniej gotowi byli mu skoczyć do gardeł, teraz siedzieli wyjątkowo potulnie na swoich miejscach. Niedzielak zajął się czytaniem gazety, Kosicki bujaniem na krzesełku, a Żubrzyk oglądaniem nogawek swoich spodni. Policjant raz po raz analizował, co ich mogło powstrzymywać od awanturowania się i w końcu doszedł do wniosku, że najwyraźniej nie chcieli, żeby w ich firmach wiedziano, że są zamieszani w sprawę morderstwa. Tak, to musiało być to. Właściwie, cokolwiek by to było, ważne, że Łoś odniósł wrażenie, że urósł dzięki temu w oczach, stojącej obok, pani Agaty.

– Widzę, że nasi podejrzani siedzą już wyjątkowo grzecznie – stwierdził zadowolony Przypadek, który pojawił się w towarzystwie Smańki.

– Tak, i nawet już wiem dlaczego – zauważył chełpliwie Łoś.

– Wątpię. Gdyby tak było, głowa każdego z nich tkwiłaby już na pańskim talerzu, oddzielona od tułowia. – Jacek zaczął uważnie przyglądać się sali i wszystkim pięciu stolikom.

– O co panu chodzi? I co z tym Łatką?

– Pan Przypadek na pewno już wie, że Karol jest niewinny. – Pani Agata uśmiechnęła się i tak spojrzała na Przypadka, że podkomisarz od razu zaczął go dwa razy bardziej nie lubić.

– Wprost przeciwnie – oświadczył starszy aspirant Smańko, zadowolony, że może włączyć się do rozmowy z tak ważną informacją. – Pan Przypadek udowodnił, że pan Łatka znał się z panem Samborem i miał motyw, żeby go zabić.

– Co?! – wykrzyknęła niemile zdziwiona właścicielka Orient Espresso, a podkomisarz z radością zauważył, że nie wpatruje się już ona w Przypadka z takim uwielbieniem.

– Dla uspokojenia pani powiem, że nawet w tej chwili widzę też sporo dowodów wskazujących na to, że ci trzej też nie są bez winy.

Jacek ruszył w kierunku ubikacji, a Łoś znów zauważył zmianę w spojrzeniu pani Agaty. Dlatego sam przyjrzał się uważnie wszystkim trzem Bardzo Ważnym Dyrektorom, chcąc znaleźć dowody ich winy równie łatwo jak detektyw. Po chwili jednak uznał, że Przypadek musiał znów blefować i podreptał za nim do toalety, gdzie nadal znajdował się Sambor.

Jacek w pierwszej chwili nie zauważył denata, bo jego ciało wciąż siedziało na desce klozetowej w przymkniętej kabinie. Na lewo od niej znajdował się pisuar, a na prawo umywalka, po której wspiął się, chcący uciec, Łatka. W tej chwili jego nogi dotykały jej obrzeży, znajdując tam w miarę dogodny punkt podparcia.

– I co, zauważył pan coś tutaj? – zapytał zgryźliwie Łoś. – A może pan chce obejrzeć sobie nieboszczyka? – nie czekając na odpowiedź, otworzył drzwi kabiny i oczom Jacka ukazał się niewysoki, łysawy mężczyzna koło czterdziestki, z opuszczonymi spodniami. Na jego nieco pochylonej twarzy malowało się bezbrzeżne zdziwienie. Tak jakby wciąż nie mógł zrozumieć, jak ta pałeczka znalazła się w jego piersi. – I co pan na to? – Łoś z radością zauważył, że Przypadek nieco pobladł i zrobiło mu się niedobrze. Żałował, że nie weszła tu pani Agata i nie zobaczyła, kto jest prawdziwym mężczyzną. – Robi wrażenie? Na mnie już nie, widziałem mnóstwo trupów. – Łoś zrobił minę znudzonego swoim fachem pogromcy seryjnych morderców.

– Każdy z nich przed śmiercią robił w majtki? – spytał Jacek, przełykając ślinę, gdyż widok rzeczywiście zrobił na nim wrażenie.

– Niektórzy tak. – Łoś dopiero teraz zauważył, że spodnie denata są przybrudzone od środka na brązowo. – Wie pan, ten strach… Już pan wychodzi?

– Zobaczyłem wszystko co trzeba – Jacek dość szybko opuścił toaletę.

„Akurat – pomyślał z przekąsem Łoś. – Przestraszyłeś się trupa i dlatego wiejesz”.

Podkomisarz zastał Jacka, gdy ten przyglądał się uważnie stolikowi najbliżej toalety, zajmowanemu wcześniej przez Sambora, o czym wciąż świadczyły jego rzeczy porozkładane na nim i na krzesłach. Był przez to bliźniaczo podobny do trzech swoich kolegów, przy których siedzieli Bardzo Ważni Dyrektorzy. Jedyne, co go różniło, to brak pałeczek w specjalnym stojaczku. Jacek szybko zlustrował pozostałą część sali i zwrócił się do pani Agaty.

– Zawsze kładziecie dwie pary pałeczek na stoliku?

– Tak…

– To dlaczego tu są trzy pary? – Jacek zatrzymał się przy stole Żubrzyka, znajdującym się obok stolika denata. Developer, który siedział z nogą założoną na nogę, wydawał się być zajęty głównie oglądaniem nogawek swoich spodni, ale słysząc słowa Przypadka, podniósł na niego wzrok.

– Nie wiem, skąd się wzięła ta trzecia. – Pani Agata chciała zabrać nadprogramową parę, ale Jacek chwycił ją ze rękę.

– Proszę zostawić. To może być dowód w sprawie. – Przypadek spojrzał na Żubrzyka, który nerwowo przygryzł wargi.

– Co pan mi się tak przygląda?! I kim pan jest do diabła?

– Pan tu przyniósł te pałeczki? – spytał Jacek.

– Ależ skąd. One tu leżały. W ogóle ich nie dotykałem!

– Aha. Czyli pan podkomisarz na pewno nie znajdzie na nich pańskich odcisków palców?

– Po co miałbym tu ich szukać? – zdziwił się Łoś, ale ponieważ zauważył, że Żubrzyk pobladł, kiwnął na Smańkę, żeby ten zabezpieczył dowody.

– Żeby sprawdzić, czy się mylę, przypuszczając, że ten pan dołożył na swój stół więcej pałeczek.

– Niby czemu bym to robił? – Developer spojrzał na detektywa wrogo.

– Żeby nikt nie pomyślał, że to pałeczka z pańskiego stołu tkwi w piersi pana Sambora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz