poniedziałek, 8 września 2014

PAN PRZYPADEK I MORDERSTWO W ORIENT ESPRESSO - ODCINEK 11


Niedzielak, jak każdy brytyjski dżentelmen, nawet ten znajdujący się dopiero na dorobku, był bardzo oszczędny w słowach i gestach, a jego reakcje były spokojne i wyważone. Dlatego pytanie, które u innych mogłoby wywołać nieco bardziej nerwową reakcję, u niego spowodowało tylko radosny uśmiech.

– Ach oczywiście, że znam pana Sambora… I mówią panowie, że to on jest tym nieszczęśnikiem z wbitą pałeczką?

– Czyżby, wchodząc do łazienki, nie był pan łaskaw zauważyć jego zwłok? – Jacek z przyjemnością dostosował się do konwencji.

– Było ciemno… Nieboszczyk miał opuszczoną głowę…

– Ale kawiarnia wydawała się być właściwie oświetlona – zauważył Przypadek. – W każdym razie na tyle, żeby rozpoznać drugiego męża swojej żony. No chyba, że się mylę i nawet na sali nie widział pan z kim siedzi.

– A czemu pan pyta?

– Tak, żeby sprawdzić, czy nie zabił go pan z zazdrości – zauważył mimochodem detektyw.

– Pan raczy żartować – uśmiechnął się pobłażliwie Niedzielak. – Była żona to zamknięty rozdział w moim życiu. Była bardzo zaborcza, a ja… no cóż, potrzebuję nieco swobody. Dlatego od czasu rozwodu jestem zawsze tylko w luźnych związkach, które mnie zanadto nie ograniczają. To pewnie niezbyt eleganckie, co teraz powiem, ale gdybyście panowie zobaczyli moją obecną partnerkę i porównali z byłą żoną, nigdy byście nie podejrzewali, że chciałbym się zemścić na jej drugim mężu. Nawet mu trochę współczułem, bo wiedziałem, jak krótko go trzyma.

– Skąd pan wiedział?

– Bo uważam, że każdy związek można zakończyć z klasą. Dlatego wciąż utrzymuję z moją byłą żoną przyjacielskie stosunki i czasem rozmawiamy przez telefon. A jeśli chodzi o pana Sambora, to jestem mu wdzięczny, że uczynił mnie ponownie kawalerem.

– To jest pan pierwszym mężczyzną, jakiego znam, który jest wdzięczny innemu za to, że tamten przyprawił mu rogi. – Jacek spojrzał na czoło finansisty, jakby sprawdzając, czy nie ostał się tam czasem jeszcze fragment poroża.

– Przepraszam bardzo, czy mógłbym wiedzieć, kim jest ten pan?

– W zasadzie nikim… – zapewnił szybko podkomisarz. Ponieważ jednak Jacek wbił wzrok w sufit z wyrazem twarzy mówiącym „to niech pan dalej sam pyta, ja posłucham”, to Łoś musiał zweryfikować swoje oświadczenia: – To znaczy asystuje mi przy tym śledztwie. – Przypadek spojrzał na podkomisarza tak, że ten musiał dokonać jeszcze drobnej korekty. – To znaczy w pewnym sensie asystuje. – Teraz z kolei policjant zerknął na detektywa z miną pod tytułem „niżej już nie dam rady upaść”. Niedzielak udowodnił mu jednak, że da się to zrobić.

– Aha. Asystuje – stęknął. – To ciekawe, że to on zadaje pytania, a nie pan.

– Tak się z panem podkomisarzem umówiliśmy, prawda? – Jacek wyręczył Łosia w odpowiedzi, a ten tylko pokiwał twierdząco głową. – Pan podkomisarz tylko analizuje pana odpowiedzi i wyciąga właściwe wnioski. I po jego minie poznaję, że w tym momencie wie, że pan kłamie.

– Proszę pana! – Niedzielak dokonał w tej chwili niebywałej sztuki, bo chociaż wciąż siedział, to jednocześnie uniósł się godnością. – Jestem dyrektorem jednego z największych Otwartych Funduszy Emerytalnych, należących do szacownego brytyjskiego ubezpieczyciela, który działa na rynku nieprzerwanie od blisko dwustu lat. Z nami liczy się nawet brytyjski premier. O, proszę – Niedzielak sięgnął do portfela, znajdującego się w wewnętrznej kieszeni jego marynarki, wyjął z niego zdjęcie i pokazał podkomisarzowi – tu jestem razem z premierem na spotkaniu – pozwolił Łosiowi przyglądać się fotografii jedynie przez chwilę, a potem schował ją, jak najświętszą relikwię. – Naszą dewizą jest absolutna prawdomówność i szczerość wobec naszych klientów, więc proszę mnie nie obrażać, bo ja znam odpowiednich ludzi…

– A ja jestem znany z tego, że mam wszystkich odpowiednich ludzi, że tak powiem, w odpowiednim dla nich miejscu – uśmiechnął się przyjaźnie Przypadek.

– Zaraz, czy pan jest… tym wstrętnym detektywem? – Niedzielak spojrzał na Jacka z niewyobrażalnym obrzydzeniem. – I policja współpracuje z kimś takim?!

– No… w zasadzie… – Podkomisarz zerknął zaniepokojony na Przypadka. – Jakby pan mógł ze mną konsultować swoje pytania…

– Proszę się nie obawiać, panie podkomisarzu. Tego też już wywalili z roboty.

– To dlaczego mi pan tego od razu nie powiedział?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz