poniedziałek, 1 września 2014

PAN PRZYPADEK I MORDERSTWO W ORIENT ESPRESSO ODCINEK 6


Malwina Żarska spisała błyskawicznie dane z wizytówek, które wręczył jej Jacek, następnie mu je oddała i już miała odejść, kiedy on nagle niespodziewanie przyciągnął ją do siebie. Chciał jej tylko przekazać coś, co nie było przeznaczone dla uszu pozostałych, dlatego poprosił ją, żeby się uśmiechnęła jakby opowiedział jej właśnie nieprzyzwoity żart. Ale ona poczuła się nieswojo, będąc znów blisko niego. I była świadoma, że nie udało jej się wykorzystać zbyt dobrze swoich umiejętności aktorskich. Dlatego jej śmiech nie wypadł naturalnie. Na szczęście nikt nie zajmował się tu oceną jego autentyzmu.

– To jak, dowiesz się tego dla mnie? – Przypadek mrugnął do niej porozumiewawczo.

– Postaram się, ale… to nie będzie takie łatwe.

– Malwinka, nie czaruj mnie. Dla ciebie nie ma rzeczy niemożliwych.

– Teraz to ty mnie nie czaruj. Postaram się, ale potem mi wisisz dokładną opowieść o tym, co tu zaszło.

– Dla ciebie jak zwykle wszystko.

„Wszystko? – żachnęła się. – Nie byłeś w stanie wytrzymać jednego mojego małego humorku, draniu! Nigdy ci tego nie zapomnę!” – postanowiła.

Żarska zacisnęła mocno zęby, ale w taki sposób, że tylko ona o tym wiedziała. Ktoś inny mógł zobaczyć wyłącznie jej kpiący uśmiech. I to, jak, odchodząc, wdzięcznie kołysała biodrami, co z prawdziwą satysfakcją obserwował Jacek.

– Może zanim ta pani coś ustali, zechciałby pan łaskawie posłuchać, co mają do powiedzenia tamci trzej? – zapytał zgryźliwie Łoś.

– Wszystko w swoim czasie, panie podkomisarzu. Najpierw wolałbym porozmawiać z chwilowo najbardziej podejrzanym, czyli panem Łatką.

– Powtarzam, Karol jest absolutnie niewinny – oburzyła się pani Agata. – To na pewno któryś z nich, panie komisarzu, niech pan mi wierzy.

– Pan podkomisarz pani wierzy bez zastrzeżeń – zapewnił ją Jacek.

– A skąd pan to wie?! – zirytował się Łoś.

– Bo ludzie są banalnie przewidywalni…

– A tak konkretnie?!

– A tak konkretnie, panie podkomisarzu, w życiu nie odważyłby się pan zatrzymać ludzi na stanowiskach, jeśli nie byłby pan absolutnie przekonany o ich winie. Panu również ten Karol nie pasuje mordercę.

– To prawda – przyznał niechętnie Łoś. – Ale na nich też nic nie mam. I jak czegoś zaraz nie znajdę, to dłużej ich tu nie zatrzymam, bo zaraz mogę mieć na głowie prawników ich firm.

– Tym akurat bym się nie martwił. Proszę im powiedzieć, że jeśli sobie życzą, osobiście zadzwoni pan do ich firm i wyjaśni, w jakiej sprawie zostali zatrzymani. Zobaczy pan, że grzecznie usiądą i powiedzą, że właściwie to nigdzie im się nie spieszy.

– Jest pan tego pewien? – Łoś spojrzał nieufnie na detektywa.

– Absolutnie tak.

– Na jakiej podstawie?

– Zawodowej rutyny.

– Jakiej rutyny?! Pan nie jest żadnym detektywem!

– Za to od dziecka cierpię na jasnowidztwo. – Jacek przymknął oczy i wyglądało jakby wpadał w trans. – I przewiduję, że tych oto trzech mężczyzn usiądzie grzecznie, jeśli tylko pan wspomni, że zadzwoni do ich firm.

Podkomisarz przygryzł wargę. Ten Przypadek znów wyraźnie z niego kpi. Na szczęście tym razem może go stąd przegnać i detektyw nic na to nie poradzi. Po prostu standardowo przesłucha podejrzanych i ich wypuści. W sumie żadne ryzyko, ludzie na takich stanowiskach nie rozpłyną się z dnia na dzień i w razie potrzeby stawią się na wezwanie. A jeśli nawet nie, łatwo ich będzie namierzyć. Na razie zaś podkomisarz zadowoli się zatrzymaniem barmana Łatki, który i tak w tej chwili nie mógł się ruszyć. A potem przyjedzie ekipa, zdejmie odciski i może odcisk któregoś z dyrektorów da się dopasować do ewentualnych odcisków na narzędziu zbrodni to sprawa się sama rozwiąże. Wprawdzie trochę to potrwa, a może nawet nie da się znaleźć mordercy, lecz przynajmniej ten utrapiony detektyw też nie zaliczy kolejnego sukcesu!

Gdybyż jeszcze pani Agata nie patrzyła na niego tak błagalnie. Podkomisarz Łoś był wprawdzie zakochany niezwykle silną, absolutnie nieuleczalną, pantoflarską miłością we własnej żonie, ale nie znaczyło to, że takie spojrzenia nie robią na nim wrażenia. A Szycka potrafiła patrzyć na mężczyznę w sposób mówiący jednoznacznie: „bądź moim bohaterem, nie zawiedź mnie”. A takim spojrzeniom żaden facet nie jest w stanie się oprzeć…

Jeszcze przez chwilę Łoś zastanawiał się tylko nad tym, jak takie banalne słowa, zwykła propozycja zadzwonienia do firm podejrzanych, może zatrzymać na miejscu osoby, które jeszcze chwilę wcześniej mało nie rozniosły go na strzępy, usiłując wyjść. Jeśli jednak Przypadek mówi serio i nie chce z niego tylko zażartować, to ta próba usadzenia dyrektorów może być dobrym testem na to.

– Proszę iść przesłuchać tego Łatkę – odezwał się w końcu podkomisarz. – Oczywiście razem z aspirantem Smańko. A ja tymczasem postaram się zatrzymać tych gości – pokazał gestem głowy na salę.

– Chętnie panu pomogę – uśmiechnęła się pani Agata i podążyła za policjantem. Za właścicielką Orient Espresso podążył zaś wzrok Przypadka, który z zainteresowaniem oglądał jej drobną, szczupłą, energiczną sylwetkę czterdziestolatki.

Tę jakże interesującą obserwację przerwał syk starszego aspiranta.

– Jak pan tak może! – Trudno było wyczuć, czy Smańko ma do Jacka bardziej żal czy też po prostu potępia go w czambuł.

– Słucham? – Przypadek spojrzał zdziwiony na policjanta.

– No… tam taka wspaniała kobieta pojechała panu gotować obiad, a pan tu… Najpierw ta dziennikarka, a teraz pani Agata.

– Chyba nie ma pan zamiaru stać na straży mojej moralności? – uśmiechnął się szczerze rozbawiony Jacek. – Dla spokoju pańskiego sumienia powiem, że kształty obu pań oglądam wyłącznie ze względów zawodowych, a z panią Urbanek łączy mnie jedynie przyjaźń. A teraz chodźmy porozmawiać z naszym pechowym uciekinierem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz