Choć
uwięzienie w zbyt wąskim okienku nie należało do przyjemności, to obecny stan
Karola Łatki był również nie do pozazdroszczenia. Wprawdzie troskliwie
opatrywała go właśnie pani Agata, jednak nie łagodziło to ogromnego bólu upadku
na twardą posadzkę i rozbicia własnym ciałem umywalki i zlewu. A teraz jeszcze
nie mógł nawet usiąść na normalnym krzesełku z oparciem, tylko musiał ślęczeć
na barowym taborecie, opasany okienną framugą, do której wciąż było
przyczepionych sporo cegieł.
– Ja mu nic nie
chciałem zrobić – zarzekał się Karol.
– Tylko wbić pałeczkę w
splot słoneczny? – Łoś przeszył Łatkę wzrokiem, jakby sam chciał wbić mu taką
pałeczkę w ramach zemsty za to, że to właśnie barman, a nie podkomisarz jest
tak czule opatrywany.
– Nie. Chciałem, żeby
zeżarł tę swoją wizytówkę. Dał mi ją kiedyś, gdy mu powiedziałem, że jestem z
wykształcenia prawnikiem. Mówił, że mógłby mi załatwić pracę u siebie w banku…
– Jak mogłeś? – Właścicielka
Orient Espresso spojrzała na niego z wyrzutem, który Łoś odnotował ze sporą
satysfakcją. – Przecież ci mówiłam, co to znaczy praca w takim banku. W dodatku
dla takiego oszusta!
– Agata, nie gniewaj
się. Ja lubię pracę barmana, ale nie po to studiowałem pięć lat prawo. Auu, nie
musisz tego zaciskać tak mocno!
– Proszę nie krzyczeć
na tę panią! – Podkomisarz naprawdę się zdenerwował. – I proszę wyjść, zawołamy
pana!
Łatka się podniósł, ale
Przypadek przytrzymał go za ramię.
– Chwileczkę, panie
podkomisarzu. Myślę, że pan Łatka nie powiedział nam jednak wszystkiego. A ta
fałszywa obietnica pracy była powodem morderstwa. I mogę to udowodnić.
– To bzdura, Karol jest
niewinny! – stwierdziła stanowczo pani Agata. – On nie mógł zabić tego drania –
spojrzała błagalnie na podkomisarza Łosia. – Niech pan mu powie.
– Fałszywa obietnicy
pracy to chyba słaby motyw morderstwa. – Policjant chrząknął zakłopotany, nie
bardzo wiedząc, jakie ma zająć stanowisko.
– A uwierzyłby pan, że
taka obietnica spowoduje to, że pan Łatka pójdzie nakarmić Sambora jego
wizytówką? Do tego potrzeba powoli narastającej furii i frustracji. – Przypadek
spojrzał na barmana. – Ja myślę, że on kazał się panu odchudzić? Prawda?
– No tak – przyznał
niechętnie Łatka. – Coś wspomniał, że byłoby mi łatwiej, gdybym był
szczuplejszy…
– Gdyby tylko „coś
wspomniał”, nie straciłby pan w ciągu ostatnich kilku tygodni jakichś
dziesięciu, a może nawet piętnastu kilogramów, co dość łatwo zauważyć po
rozmiarze pana koszuli i spodni. Musiał pan przejść na jakąś drakońską dietę,
która doprowadzała pana do szału. Naprawdę nie zauważyła pani, pani Agato, że
pan Karol jest ostatnio bardziej nerwowy?
– Nic podobnego –
zaprzeczyła właścicielka Orient Espresso. – Poza tym Karol wcale nie jest za
gruby.
– Ale pan Sambor wciąż mu
pewnie powtarzał, że jeśli chce pracować w banku, musi schudnąć. Powtarzał to
tak często, że schudnięcie stało się pana obsesją. I kiedy nagle okazało się,
że te kilka tygodni katuszy nie zdadzą się na nic, zwyczajnie się pan wściekł i
zapragnął zemsty. A głód to chyba już dobry motyw do morderstwa.
– To niemożliwe –
zaprzeczyła pani Agata. – No niech mu pan coś powie, panie podkomisarzu –
zwróciła się do Łosia, ale ten zbyt dobrze pamiętał tydzień odchudzania, jaki
zafundowała mu żona i po którym miał ochotę zamordować wszystkich przez siebie
przesłuchiwanych. Dlatego nie przerywał Przypadkowi, który przygważdżał Łatkę. –
To na pewno ten Żubrzyk! Po co by brał te pałeczki? – Szycka naskoczyła na
Przypadka. – I chyba nie wierzy pan, że chciał się po prostu na tamtego
wysikać.
– Wierzę w to, bo gdyby
chciał tamtego zabić, nie spuszczałby spodni i nie brudził sobie nogawek. Tak
jak wierzę Kosickiemu, że chciał wymusić weksel i nie miał zamiaru zabijać
dłużnika. I Niedzielakowi, który nie zabijał by kogoś, kto dostarczał mu środki
do życia. I wierzę w to, że morderca dokładnie zaplanował swoją zbrodnię, unieruchamiając
Sambora w ubikacji. Dlatego zrobił mu kawę z dużą ilością środków
przeczyszczających. Pamięta pan, panie podkomisarzu, że spodnie denata były
pobrudzone od wewnątrz? Po prostu nie zdążył na czas do ubikacji. Podejrzewam,
że w treści żołądka denata znajdzie się jeszcze ten środek przeczyszczający. –
Przypadek zbliżył swoją twarz do twarzy Łatki, który patrzył na niego
przerażony. – Gdy Sambor został unieruchomiony w ubikacji, morderca chciał od
razu przystąpić do akcji. Ale najpierw wszedł Kosicki z pistoletem. Potem Niedzielak
po pieniądze.
– To bzdura, a
najlepszym dowodem na to jest to, panie detektywie, że to ja przyrządzałam mu
kawę zanim wyszłam!
– Jest pani tego pewna?
– zapytał lekko zdezorientowany Przypadek.
– Absolutnie tak. Karol
zrobił espresso i wyszedł na zaplecze. Wtedy do baru podszedł Żubrzyk, on
zawsze pił dużo kawy. Dlatego mu dałam tę kawę, a sama zrobiłam Samborowi
następną. I co, łyso teraz panu, panie detektywie? Wiedział pan to?
– Tak. Ale chciałem to
usłyszeć od pani. Bo już dawno podejrzewałem, że to pani go zabiła, pani Agato.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz