czwartek, 18 września 2014

PAN PRZYPADEK I MORDERSTWO W ORIENT ESPRESSO - ODCINEK 19


 

Choć uwięzienie w zbyt wąskim okienku nie należało do przyjemności, to obecny stan Karola Łatki był również nie do pozazdroszczenia. Wprawdzie troskliwie opatrywała go właśnie pani Agata, jednak nie łagodziło to ogromnego bólu upadku na twardą posadzkę i rozbicia własnym ciałem umywalki i zlewu. A teraz jeszcze nie mógł nawet usiąść na normalnym krzesełku z oparciem, tylko musiał ślęczeć na barowym taborecie, opasany okienną framugą, do której wciąż było przyczepionych sporo cegieł.

– Ja mu nic nie chciałem zrobić – zarzekał się Karol.

– Tylko wbić pałeczkę w splot słoneczny? – Łoś przeszył Łatkę wzrokiem, jakby sam chciał wbić mu taką pałeczkę w ramach zemsty za to, że to właśnie barman, a nie podkomisarz jest tak czule opatrywany.

– Nie. Chciałem, żeby zeżarł tę swoją wizytówkę. Dał mi ją kiedyś, gdy mu powiedziałem, że jestem z wykształcenia prawnikiem. Mówił, że mógłby mi załatwić pracę u siebie w banku…

– Jak mogłeś? – Właścicielka Orient Espresso spojrzała na niego z wyrzutem, który Łoś odnotował ze sporą satysfakcją. – Przecież ci mówiłam, co to znaczy praca w takim banku. W dodatku dla takiego oszusta!

– Agata, nie gniewaj się. Ja lubię pracę barmana, ale nie po to studiowałem pięć lat prawo. Auu, nie musisz tego zaciskać tak mocno!

– Proszę nie krzyczeć na tę panią! – Podkomisarz naprawdę się zdenerwował. – I proszę wyjść, zawołamy pana!

Łatka się podniósł, ale Przypadek przytrzymał go za ramię.

– Chwileczkę, panie podkomisarzu. Myślę, że pan Łatka nie powiedział nam jednak wszystkiego. A ta fałszywa obietnica pracy była powodem morderstwa. I mogę to udowodnić.

– To bzdura, Karol jest niewinny! – stwierdziła stanowczo pani Agata. – On nie mógł zabić tego drania – spojrzała błagalnie na podkomisarza Łosia. – Niech pan mu powie.

– Fałszywa obietnicy pracy to chyba słaby motyw morderstwa. – Policjant chrząknął zakłopotany, nie bardzo wiedząc, jakie ma zająć stanowisko.

– A uwierzyłby pan, że taka obietnica spowoduje to, że pan Łatka pójdzie nakarmić Sambora jego wizytówką? Do tego potrzeba powoli narastającej furii i frustracji. – Przypadek spojrzał na barmana. – Ja myślę, że on kazał się panu odchudzić? Prawda?

– No tak – przyznał niechętnie Łatka. – Coś wspomniał, że byłoby mi łatwiej, gdybym był szczuplejszy…

– Gdyby tylko „coś wspomniał”, nie straciłby pan w ciągu ostatnich kilku tygodni jakichś dziesięciu, a może nawet piętnastu kilogramów, co dość łatwo zauważyć po rozmiarze pana koszuli i spodni. Musiał pan przejść na jakąś drakońską dietę, która doprowadzała pana do szału. Naprawdę nie zauważyła pani, pani Agato, że pan Karol jest ostatnio bardziej nerwowy?

– Nic podobnego – zaprzeczyła właścicielka Orient Espresso. – Poza tym Karol wcale nie jest za gruby.

– Ale pan Sambor wciąż mu pewnie powtarzał, że jeśli chce pracować w banku, musi schudnąć. Powtarzał to tak często, że schudnięcie stało się pana obsesją. I kiedy nagle okazało się, że te kilka tygodni katuszy nie zdadzą się na nic, zwyczajnie się pan wściekł i zapragnął zemsty. A głód to chyba już dobry motyw do morderstwa.

– To niemożliwe – zaprzeczyła pani Agata. – No niech mu pan coś powie, panie podkomisarzu – zwróciła się do Łosia, ale ten zbyt dobrze pamiętał tydzień odchudzania, jaki zafundowała mu żona i po którym miał ochotę zamordować wszystkich przez siebie przesłuchiwanych. Dlatego nie przerywał Przypadkowi, który przygważdżał Łatkę. – To na pewno ten Żubrzyk! Po co by brał te pałeczki? – Szycka naskoczyła na Przypadka. – I chyba nie wierzy pan, że chciał się po prostu na tamtego wysikać.

– Wierzę w to, bo gdyby chciał tamtego zabić, nie spuszczałby spodni i nie brudził sobie nogawek. Tak jak wierzę Kosickiemu, że chciał wymusić weksel i nie miał zamiaru zabijać dłużnika. I Niedzielakowi, który nie zabijał by kogoś, kto dostarczał mu środki do życia. I wierzę w to, że morderca dokładnie zaplanował swoją zbrodnię, unieruchamiając Sambora w ubikacji. Dlatego zrobił mu kawę z dużą ilością środków przeczyszczających. Pamięta pan, panie podkomisarzu, że spodnie denata były pobrudzone od wewnątrz? Po prostu nie zdążył na czas do ubikacji. Podejrzewam, że w treści żołądka denata znajdzie się jeszcze ten środek przeczyszczający. – Przypadek zbliżył swoją twarz do twarzy Łatki, który patrzył na niego przerażony. – Gdy Sambor został unieruchomiony w ubikacji, morderca chciał od razu przystąpić do akcji. Ale najpierw wszedł Kosicki z pistoletem. Potem Niedzielak po pieniądze.

– To bzdura, a najlepszym dowodem na to jest to, panie detektywie, że to ja przyrządzałam mu kawę zanim wyszłam!

– Jest pani tego pewna? – zapytał lekko zdezorientowany Przypadek.

– Absolutnie tak. Karol zrobił espresso i wyszedł na zaplecze. Wtedy do baru podszedł Żubrzyk, on zawsze pił dużo kawy. Dlatego mu dałam tę kawę, a sama zrobiłam Samborowi następną. I co, łyso teraz panu, panie detektywie? Wiedział pan to?

– Tak. Ale chciałem to usłyszeć od pani. Bo już dawno podejrzewałem, że to pani go zabiła, pani Agato.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz