czwartek, 4 września 2014

PAN PRZYPADEK I MORDERSTWO W ORIENT ESPRESSO - ODCINEK 9


Lampka na biurku pani Agaty nie była zbyt imponujących rozmiarów i nie dawała mocnego snopu światła. Choć to nie było w tej chwili konieczne, gdyż pokoik właścicielki Orient Espresso był świetnie oświetlony. Jednak Łoś usiłował wydostać w tym momencie z lampki maksimum możliwości, badając, czy ustawiona pod odpowiednim kątem nie może się okazać pomocna.

– Proszę dać spokój, panie podkomisarzu. – Jacek z rozbawieniem przyglądał się staraniom policjanta. – Damy radę przesłuchać pana Żubrzyka bez tej lampki. Jego twarz widać wystarczająco wyraźnie

– No tak, rzeczywiście… – zakłopotany Łoś spojrzał na lampkę jakby była dziełem sztuki, które nagle przestało go przekonywać. Potem chrząknął i zerknął kątem oka na panią Agatę. W zasadzie nie powinno jej tu być, ale podkomisarz chciał, żeby przyglądała się jak rozgniata w trakcie przesłuchania nielubianych przez nią ważniaków. Poza tym, skoro był tu Przypadek, to i właścicielka Orient Espresso mogła się na coś przydać. Dlatego zlecił Smańce doglądanie podejrzanych, a u swego boku zostawił Szycką. – To, co to ja chciałem zapytać…

– Zapewne o to, dlaczego pan Żubrzyk dołożył pałeczki na swój stolik – podpowiedział Jacek.

– No właśnie – przytaknął podkomisarz.

– Powtarzam, to jakieś bzdury. Siedziałem cały czas przy swoim stoliku. Nie przeczę, mogłem przypadkiem dotknąć tych pałeczek...

– I oczywiście nie znał pan denata? – zapytał niewinnie Przypadek.

– A co to ma do rzeczy? – uśmiechnął się nerwowo przesłuchiwany.

– Jeśli pan go znał, mógł pan mieć powód, żeby go zabić… – zauważył nieśmiało Łoś jakby sam bał się słów, które wypowiada.

– Ja znam bardzo wielu ludzi i wszyscy żyją. Dodam, że są to bardzo ważni ludzie. – Developer wymownie spojrzał na policjanta, świetnie wyczuwając jego słabość. Był prawie pewien, że gdyby to zależało od tego podkomisarza, już dawno byłby na wolności. Tylko ten drugi się czepia. O, znów się bezczelnie uśmiecha. Ciekawe, co znów wymyślił?

– Panie Żubrzyk w tej chwili pana powiązania z denatem bada jedna z najlepszych dziennikarek śledczych w kraju. Dla niej to sprawa najwyżej kilku telefonów do kolegów, którzy zajmują się bankami i budowlanką. Najdalej za godzinę i tak będziemy wiedzieli wszystko o tym, co pana z nim łączyło. Dlatego będzie lepiej, jak pan powie panu podkomisarzowi wszystko sam, może to będzie okoliczność łagodząca.

– Powtarzam, jestem niewinny!

– A co pana łączyło z Samborem?

– Jego bank finansował działalność mojej firmy. Ale w zasadzie w ogóle się nie widywaliśmy, ledwie kilka razy przy oficjalnych okazjach. Nie nawiązaliśmy żadnych bliższych kontaktów. Ja de facto nie mam życia prywatnego, poświęcam się swojej misji, którą jest budowanie nowych, wspaniałych osiedli, tak potrzebnych w tym kraju...

– A pan Sambor pewnie panu w tym przeszkadzał. I od tego zaczęły się kłopoty pana firmy?

Żubrzyk spojrzał na utrapieńca z niewysłowioną zgrozą. Jak on mógł w ogóle przypuszczać, że coś mogłoby zaszkodzić korporacji Mega Star, przed której nazwą drżała cała konkurencja, niebędąca w stanie jej dorównać w żaden sposób?! Nie, Żubrzyk musi zdecydowanie bronić honoru swojej firmy.

– Proszę pana, jesteśmy dużą, międzynarodową firmą, która prowadzi interesy na całym świecie! Gdyby pan postawił jeden na drugim wszystkie budynki, które budujemy, to sięgnęłyby one Marsa! – Z każdym wypowiadanym przez siebie słowem Żubrzyk nadymał się coraz bardziej, jakby puchnąc z dumy. – Gdyby pan napełnił wodą wszystkie nasze budowle, to wyschłoby całe Morze Śródziemne!! A gdyby pan je postawił obok siebie, powstałoby absolutnie największe miasto wszechświata!!! – Duma z zatrudnienia w firmie Mega Star wypełniła już cały pokój, wypychając z niego wszystkie zbędne elementy. Dzięki temu Żubrzyk mógł spojrzeć z wyższością na ten nędzny pył, który śmiał kwestionować wielkość jego pracodawcy. – Jak prezes lokalnego banku może nam zaszkodzić?

– Nie kredytując już rozpoczętej budowy. A to pewnie bardzo duże inwestycje. Oczywiście, kłopoty polskiego oddziału pana dużej międzynarodowej firmy to tylko niewielka część jej ogólnych kłopotów na świecie, związanych z kryzysem. Ale pana szefowie w Hiszpanii, Niemczech, czy gdziekolwiek tam sobie rezydują, nie wezmą na siebie winy. A pan będzie wściekły na dyrektora lokalnego banku. Choć on też wypełniał jedynie polecenia swoich szefów z Włoch lub Londynu. Ale to jego będzie pan winił za to, że został zwolniony z pracy.

– Co?! – głosy Łosia, Żubrzyka i pani Agaty zlały się w jedność i stworzyły różnobarwny chór, którego jedyną cechą wspólną było tylko bezgraniczne zdziwienie. Wybrzmiewało ono jeszcze przez jakiś czas, zastąpione w końcu przez kłopotliwą ciszę.

– Skąd pan to wie? – Żubrzyk spuścił wzrok.

– My wiemy bardzo dużo… – oświadczył Łoś, jakby zapominając o swoim zdziwieniu sprzed chwili. Spojrzał przy tym na byłego dyrektora bardzo odważnie i z odpowiednią dawką pogardy.

– Tak? A wiecie państwo, czyją żoną była przedtem żona pana Sambora i dlaczego się rozwiodła?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz