piątek, 18 września 2015

PAN PRZYPADEK I FIOLETOWOSKÓRZY ODC. 15

Podkomisarz Łoś już od dawna wypatrywał tej burzy. Zbierało się na nią od chwili, kiedy dowiedział się, że w śledztwo prowadzone przez Przypadka jest zamieszany syn słynnego redaktora Skrupskiego. Dlatego kiedy starszy aspirant Smańko zamiast porannej kawy przyniósł mu wiadomość, że czeka na niego Jan Michorowski, który oświadczył, że ma ważne informacje w sprawie zaginionej Jolanty Chaberek, był pewien, że zaraz usłyszy pierwsze grzmoty.
– Kto pana do mnie przysłał? – Łoś zmierzył ciężkim wzrokiem właściciela skupu.
– Jak powiedziałem na dole, że mam ważną wiadomość w sprawie śledztwa detektywa Przypadka, to od razu wiedzieli, gdzie mnie pokierować. – Michorowski wzruszył ramionami, bo wściekli policjanci już dawno przestali na nim robić wrażenie.
– Widocznie się pomylili! Ja z nim nie mam nic wspólnego!
– Ale jak… O, przecież ten pan był u mnie i wypytywał o tę sprawę. – Właściciel skupu ruchem głowy wskazał starszego aspiranta Smańkę, który w tej chwili najchętniej schowałby się do szuflady swojego biurka i przesiedział tam przez dłuższy czas. Na razie jednak mógł tylko wbić wzrok w blat przed sobą.
– No i co z tego?! – Łoś spojrzał na podwładnego wzrokiem starego bawołu. – To jeszcze żaden dowód. Tylko poszlaka.
– Mnie tam wszystko jedno. Przyszedłem się przyznać i czy zrobię to przed panem, czy przed kim innym, to zdaje się obojętnie?
– Może dla pana, ale nie dla mnie!
– Ale ja chciałem…
– To mnie nie interesuje! Najpierw chcę wiedzieć, z kim pan się zna?
– Co?
– No… jakie pan ma kontakty. Jakiś poseł, minister albo ktoś taki? Zna pan kogoś takiego?
– Nie przypominam sobie.
– To może radny? Albo celebryta?
Chyba raczej nie.
– Czyli nie zna pan nikogo ważnego, znanego? – Łoś spojrzał na kręcącego przecząco głową Michorowskiego z odrobiną nadziei przemieszaną z niepewnością. Czyżby Przypadek nie chciał podrzucić mu kolejnego kukułczego jaja i naprawdę przysłał tu kogoś z nikim niezwiązanego, kto rzeczywiście chce się przyznać do przestępstwa? Bo co do tego, że za pojawieniem się tu właściciela skupu stoi ten detektywina, nie miał cienia wątpliwości. – Tudzież żaden pana krewny nie jest kimś znanym?
– Nie.
– Aha. To teraz już pan się może przyznać – oświadczył z zadowoleniem policjant.
– Chociaż… – Michorowski zawahał się na moment.
– Tak?
– Znam takiego jednego ważnego. Może niezbyt dobrze, ale zawsze.
– Kogo?
– Ten redaktor… Skrupski się nazywa. Dawno temu chciał napisać jakiś artykuł o bezdomnych zbieraczach złomu. Jakoś tak o nich mówił wykluczeni… czy coś. Znaczy w sensie, że tacy biedni. Śmiałem się, bo jacy biedni, niejeden z nich z tego zbierania to całkiem przyzwoity pieniądz zarobi i jakby tego na te mózgotrzepy nie przepuszczali, to mogliby się za to utrzymać. Chyba go przekonałem, bo artykułu nie napisał. Ale wpada raz na parę miesięcy do mnie, żeby się o nich trochę popytać… Coś się panu komisarzowi stało?
– Proszę stąd natychmiast wyjść! – Łoś wstał i kategorycznie pokazał gościowi drzwi.
– Ale ja…
– Mnie to w ogóle nie interesuje! – Podkomisarz podniósł Michorowskiego z krzesełka i popchnął go w stronę drzwi. – I u nas to absolutnie nikogo nie interesuje. A jak nas kiedyś przypadkiem zainteresuje, to sami się do pana zgłosimy. – Wypchnął właściciela skupu na korytarz i z ulgą zamknął drzwi. Odsapnął zadowolony, ale zaraz natknął się na uważne spojrzenie starszego aspiranta, który wprawdzie od razu skierował wzrok gdzie indziej, ale zrobił to ułamek sekundy za późno. – No i co się tak patrzycie, Smańko?!
– Ja nic nie mówię.
– I niech tak pozostanie. Jedziemy na jednym wózku. Zwłaszcza że to wasza wina, Smańko!
– Oczywiście, panie komisarzu – przytaknął posłusznie starszy aspirant. – A konkretnie to, w którym momencie zawiniłem?
– Jak to, w którym?! Mówiliście, że ten Skrupski nie interesuje się synem, a tu proszę. Sami słyszeliście? Regularnie się dopytuje, co u niego słychać.
– Artykuł pisze – powiedział bez przekonania starszy aspirant.
– Smańko, błagam, nawet wy nie jesteście tak głupi, żeby w to uwierzyć! Dlatego musimy się od tej sprawy trzymać jak najdalej. W grę wchodzi syn i znajomy redaktora Skrupskiego?! Rozumiecie?
– No a jeśli któryś z nich… ją…
– Nawet nie wypowiadajcie tego słowa. Oficjalnie to my nie wiemy o żadnym morderstwie. Ani nawet, że ktoś zaginął! Rozumiecie?
– Ale on się chciał przyznać.
– No i to najlepiej świadczy o tym, że to jakaś prowokacja ze strony tego Przypadka. Nie wolno nam się dać na to złapać! – zażądał kategorycznie Łoś i ze zdziwieniem zauważył, że uległy zwykle i posłuszny mu we wszystkim Smańko nie jest przekonany.

– A co, jeśli on ją naprawdę zabił?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz