czwartek, 3 września 2015

PAN PRZYPADEK I FIOLETOWOSKÓRZY ODC.4

Takich bułeczek już się nie robi. Odeszły w zapomnienie wraz z czasami, w których nikt nie liczył kalorii, zaś ludzie żyli długo i szczęśliwie, nieświadomi tego, na co umrą. Bo to były bułki z cyklu „za dużo”. Było w nich za dużo jajek, za dużo masła, za dużo drożdży, za dużo cukru. A w dodatku wymagały za dużo pracy i ręcznego ugniatania ciasta. No i ich samych też jakby było za dużo na talerzu, który stał przed Jackiem. Z drugiej strony, za dużo nie dało się ich zjeść, tak były syte. Przypadek jednak się nie poddawał i pałaszował w tej chwili czwartą, rozkoszując się jej puszystością.
– Więc ten Winetu uważa, że ta lady Makbet mogła się pozbyć Old Spejs z zazdrości?
– Tak. Od czasu, jak się z nią rozstał po Wielkiej Bitwie Pod Kaloryferami…
– Po jakiej bitwie?
– Po Wielkiej Bitwie Pod Kaloryferami. To jeden z elementów mitologii bezdomnych w naszym mieście. Kilka lat temu warszawskie spółdzielnie mieszkaniowe wymieniały stare, dobrze grzejące żeliwne kaloryfery na nowe, słabo grzejące, stalowe. Dokładnie nie wiadomo, czemu to robiły, ale techniczni ze spółdzielni zwykle orientowali się, że nagle mają w ręku kupę kasy i sami odwozili te żeliwne na złom. Jednak gdzieś na Woli jakiś nie wiedział, że można na tym zarobić, i kazał je odkładać obok koszy na śmieci. Szybko uzbierała się tam kupa żelastwa warta kilkaset tysięcy.
– O Boże, to te kaloryfery tyle warte?
– Wtedy akurat była hossa i ceny za złom były kilkakrotnie wyższe niż dziś A taki kaloryfer to swoje waży. Więc gdy się tam nagle pojawiło kilka tysięcy sztuk z prawie tysiąca mieszkań, to sama pani rozumie. Walki trwały trzy dni…
– I kto wygrał? – zapytała z przejęciem pani Irmina.
– Jak zwykle jakiś cwaniak, który powiadomił policję, że bezdomni się leją, a potem podjechał ciężarówkami z paroma osiłkami i tyle widzieli kaloryfery. Ale legenda o nich w mitologii bezdomnych pozostała. Zresztą, ta cała mitologia jest bardzo ciekawa i przyznam, że chętnie poznam ten świat nieco lepiej.
– Czyżby wróciła ci ochota na bycie detektywem?
– Na razie chcę pomóc przyjacielowi. – Jacek chwycił piątą bułkę, choć już ta czwarta przepełniła jego żołądek ponad miarę. – A potem się zobaczy… jak się trafi jakieś dobrze płatne zlecenie…
– Od bezdomnego? Przecież oni nie mają pieniędzy, bezwarunkowo.
– I tu się pani może mylić. To, że nie mają domu, nie oznacza, że nie mają źródeł dochodów. Z tego, co mówił Winetu, większość z nich przyzwoicie zarabia. A że nie mają pieniędzy odłożonych na czarną godzinę, to kwestia tego, że ponad oszczędność i wygody stawiają inne potrzeby – Jacek znacząco podrapał się po szyi.
– To ciekawe. Nigdy tak na to nie patrzyłam. Jak mogę ci pomóc?
– Chciałem zapytać, czy zna pani doktora Tomaszyma?
– Jakżebym go mogła nie znać, bezwarunkowo! – obruszyła się pani Irmina. – Wszyscy go znają. Przecież to człowiek legenda, wybitny lekarz, społecznik.
– No właśnie, on prowadzi tę przychodnię dla bezdomnych. A Winetu twierdzi, że w ciągu ostatnich paru lat rozpłynęło się kilkunastu jego znajomych z branży. Uważa, że zostali porwani po to, żeby pobrać od nich organy. Chciałem zapytać Tomaszyma, co myśli o takiej tezie.
– Najłatwiej go zastać w tej jego przychodni dla bezdomnych. Mogę cię z nim umówić, ale on i tak przyjmuje każdego potrzebującego.
– Wiem, dlatego wystarczy, że pani po prostu zaanonsuje moją wizytę. Old Spejs też się u niego leczyła. Zresztą, o to również chciałem go spytać. Może wie coś o jakiejś jej chorobie.
– Chorobie?
– Tak. Może Old Spejs była na przykład ciężko chora, nie chciała martwić tym Winetu i odeszła bez słowa?
– Kto wie – pokiwała głową pani Bamber. – Uważam, że powinieneś jeszcze poznać pana Michorowskiego.
– Winetu coś mi o nim wspominał. On ma chyba jakiś skup złomu na Bemowie?
– Zgadza się. Nie jest to wprawdzie warszawiak z dziada pradziada, ale pochodzi z porządnej podlaskiej szlachty zaściankowej. I świetnie zna ten cały światek. Kiedyś opowiadał na imieninach u naszej wspólnej znajomej kilka wyśmienitych anegdot na ich temat. Wiesz, jak on ich nazywa? Nurki. Bo nurkują w śmieciach w poszukiwaniu złomu.
– Proszę mnie z nim umówić. Chętnie zacznę badanie tej sprawy od niego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz