Takich
bułeczek już się nie robi. Odeszły w zapomnienie wraz z czasami, w których nikt
nie liczył kalorii, zaś ludzie żyli długo i szczęśliwie, nieświadomi tego, na
co umrą. Bo to były bułki z cyklu „za dużo”. Było w nich za dużo jajek, za dużo
masła, za dużo drożdży, za dużo cukru. A w dodatku wymagały za dużo pracy i
ręcznego ugniatania ciasta. No i ich samych też jakby było za dużo na talerzu,
który stał przed Jackiem. Z drugiej strony, za dużo nie dało się ich zjeść, tak
były syte. Przypadek jednak się nie poddawał i pałaszował w tej chwili czwartą,
rozkoszując się jej puszystością.
– Więc ten Winetu uważa, że
ta lady Makbet mogła się pozbyć Old Spejs z zazdrości?
– Tak. Od czasu, jak się z
nią rozstał po Wielkiej Bitwie Pod Kaloryferami…
– Po jakiej bitwie?
– Po Wielkiej Bitwie Pod
Kaloryferami. To jeden z elementów mitologii bezdomnych w naszym mieście. Kilka
lat temu warszawskie spółdzielnie mieszkaniowe wymieniały stare, dobrze
grzejące żeliwne kaloryfery na nowe, słabo grzejące, stalowe. Dokładnie nie
wiadomo, czemu to robiły, ale techniczni ze spółdzielni zwykle orientowali się,
że nagle mają w ręku kupę kasy i sami odwozili te żeliwne na złom. Jednak
gdzieś na Woli jakiś nie wiedział, że można na tym zarobić, i kazał je odkładać
obok koszy na śmieci. Szybko uzbierała się tam kupa żelastwa warta kilkaset
tysięcy.
– O Boże, to te kaloryfery
tyle warte?
– Wtedy akurat była hossa i ceny
za złom były kilkakrotnie wyższe niż dziś A taki kaloryfer to swoje waży. Więc gdy się
tam nagle pojawiło kilka tysięcy sztuk z prawie tysiąca mieszkań, to sama pani
rozumie. Walki trwały trzy dni…
– I kto wygrał? – zapytała z
przejęciem pani Irmina.
– Jak zwykle jakiś cwaniak,
który powiadomił policję, że bezdomni się leją, a potem podjechał ciężarówkami
z paroma osiłkami i tyle widzieli kaloryfery. Ale legenda o nich w mitologii
bezdomnych pozostała. Zresztą, ta cała mitologia jest bardzo ciekawa i
przyznam, że chętnie poznam ten świat nieco lepiej.
– Czyżby wróciła ci ochota na
bycie detektywem?
– Na razie chcę pomóc
przyjacielowi. – Jacek chwycił piątą bułkę, choć już ta czwarta przepełniła
jego żołądek ponad miarę. – A potem się zobaczy… jak się trafi jakieś dobrze
płatne zlecenie…
– Od bezdomnego? Przecież oni
nie mają pieniędzy, bezwarunkowo.
– I tu się pani może mylić.
To, że nie mają domu, nie oznacza, że nie mają źródeł dochodów. Z tego, co mówił
Winetu, większość z nich przyzwoicie zarabia. A że nie mają pieniędzy
odłożonych na czarną godzinę, to kwestia tego, że ponad oszczędność i wygody
stawiają inne potrzeby – Jacek znacząco podrapał się po szyi.
– To ciekawe. Nigdy tak na to
nie patrzyłam. Jak mogę ci pomóc?
– Chciałem zapytać, czy zna
pani doktora Tomaszyma?
– Jakżebym go mogła nie znać,
bezwarunkowo! – obruszyła się pani Irmina. – Wszyscy go znają. Przecież to
człowiek legenda, wybitny lekarz, społecznik.
– No właśnie, on prowadzi tę
przychodnię dla bezdomnych. A Winetu twierdzi, że w ciągu ostatnich paru lat
rozpłynęło się kilkunastu jego znajomych z branży. Uważa, że zostali porwani po
to, żeby pobrać od nich organy. Chciałem zapytać Tomaszyma, co myśli o takiej
tezie.
– Najłatwiej go zastać w tej
jego przychodni dla bezdomnych. Mogę cię z nim umówić, ale on i tak przyjmuje
każdego potrzebującego.
– Wiem, dlatego wystarczy, że
pani po prostu zaanonsuje moją wizytę. Old Spejs też się u niego leczyła.
Zresztą, o to również chciałem go spytać. Może wie coś o jakiejś jej chorobie.
– Chorobie?
– Tak. Może Old Spejs była na
przykład ciężko chora, nie chciała martwić tym Winetu i odeszła bez słowa?
– Kto wie – pokiwała głową
pani Bamber. – Uważam, że powinieneś jeszcze poznać pana Michorowskiego.
– Winetu coś mi o nim
wspominał. On ma chyba jakiś skup złomu na Bemowie?
– Zgadza się. Nie jest to
wprawdzie warszawiak z dziada pradziada, ale pochodzi z porządnej podlaskiej
szlachty zaściankowej. I świetnie zna ten cały światek. Kiedyś opowiadał na
imieninach u naszej wspólnej znajomej kilka wyśmienitych anegdot na ich temat.
Wiesz, jak on ich nazywa? Nurki. Bo nurkują w śmieciach w poszukiwaniu złomu.
– Proszę mnie z nim umówić.
Chętnie zacznę badanie tej sprawy od niego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz