Winetu
miał w jednej dłoni pajdę chleba ze smalcem
a w drugiej kubek z gorącą herbatą, którą uraczył go Przypadek. Nie był
to napój, którego w tej chwili najbardziej potrzebował, ale musiał się nim
zadowolić.
– Skąd mój czerwony brat wie,
że ona naprawdę nie odeszła, żeby zacząć nowe życie? – zapytał Jacek,
przyglądając się skrawkowi papieru, na którym było wypisane pożegnanie od Old
Spejs. – To jej pismo?
– Nie widziałem wielu słów
skreślonych jej ręką.
– A kiedy ona zniknęła? Ta kartka
wygląda jakby swoje przeszła.
– Ten, Który Myśli Szybciej
ma rację. Mam ją już w kieszeni od… – Wielki Wódz przez chwilę szukał w głowie
odpowiedniego określenia czasu, który upłynął od zaginięcia Old Spejs, a nie
znajdując nic lepszego, dokończył: – ta kartka jest u mnie od początku zimy.
– Czyli to już trzy miesiące.
To dlaczego dopiero teraz Wielki Wódz przychodzi do mnie?
– Tak w pierwszej chwili to
się przestraszyłem. Ale potem pomyślałem, że przecież ona nie miałaby gdzie
odejść i sobie ze mnie żartuje. No bo gdzie by poszła? Jak ją wzięli do tego
głupiego programu w telewizji, to ją ojciec z matką wyklęli na wieki, że niby
rozpustnica z niej jest. A ona się nawet rozebrać nie zdążyła, bo ją od razu
wywalili.
– To dlatego Winetu nazwał ją
Old Spejs?
– Nie lubiła tego. Wolała,
jak mówili do niej Gwiazdeczka. Myślała, że oni tak serio. Nie rozumiała, że
ludzie to fałszywe świnie i są… jak to mówił Ten, Który Myśli Szybciej?
– Banalnie przewidywalni.
Teraz już tak nie mówię.
– Dlaczego?
– Powiedzmy, że ktoś mnie
jednak czymś zaskoczył. Dlatego chwilowo nie jestem już detektywem.
– Ten, Który Myśli Szybciej
zadziwia mnie. – Winetu spojrzał surowo na Jacka, jego wzrok wyrażał raczej
rozczarowanie niż zdumienie. – Jedna mała porażka i mój biały brat składa broń?
– Od początku nie przepadałem
za tym fachem. Zacząłem to robić, żeby pomóc sąsiadce, a potem, żeby zarobić na
remont mieszkania, które komuś wynajmuję. A potem… Potem, żeby coś jeszcze.
– A teraz?
– A teraz wyremontowałem
mieszkanie i kupiłem następne. Nie muszę być detektywem, bo mam z czego żyć.
– Mógłbym dobrze zapłacić. To
znaczy przy sobie nie mam, niemniej jak
będzie trzeba…
– Dlaczego mój czerwony brat
chce mnie obrazić? Czy naprawdę sądzi, że przyjąłbym od niego zapłatę?
– Nie jestem żebrakiem.
– Ale jesteś przyjacielem. Jedyne, czego mogę od
Wodza wymagać, to żebym mógł go znaleźć w każdej chwili.
– Ja nigdy nie wiem, gdzie
jutro złożę głowę.
– Mam na to pewien sposób. –
Przypadek uśmiechnął się tajemniczo. – Na razie niech Winetu mi opowie, jak
dotąd szukał Old Spejs.
– Jak zrozumiałem, że jej
zniknięcie nie jest żartem, to się przestraszyłem i… wypiłem morze wody
ognistej. Manitou zabrał dużo dni z mojego życia. Nie wiem dokładnie ile. Jak
już wytrzeźwiałem, to poszedłem na policję, choć nawet nie wiedziałem, czyje
zaginięcie zgłosić. Z dawnego życia znałem tylko jej imię. Jolka. To za mało.
Chciałem pójść do ojca. Mojego ojca. Uznałem jednak, że to bez sensu. Pan
redaktor i tak nigdy mi nie pomógł. Ale jak o nim pomyślałem, to przypomniała
mi się gazeta. – Wyjął z kieszeni kawałek zadrukowanego papieru. – Old Spejs
czytała ją chyba tamtego dnia. To o moim białym bracie.
– Kiedyś było o mnie głośno.
Myślę, że teraz to się zmieni – zapewnił Przypadek, ale po chwili zastrzegł
się: – Przynajmniej mam taką nadzieję. Czy Winetu kogoś podejrzewa?
– Makbetkę…
– Makbetka? Kto to?
– Bardzo zła kobieta. Ten,
Który Myśli Szybciej musi na nią uważać…
– Dlaczego?
– To szamanka. Potrafi rzucać
urok na mężczyzn. Żaden jej się nie oprze. Na mnie też kiedyś rzuciła takie coś
i dopiero Old Spejs wyrwała mnie z jej władzy.
– Jak ją znajdę?
– Nie wiem. Unika mnie od
dłuższego czasu, bo wie, że ją podejrzewam. Zresztą, może to lepiej, że mnie
unika, bo jakbym ją dostał w swoje ręce… – Po zaciśniętych, potężnych dłoniach
Winetu widać było, czym mogłoby się zakończyć dla Makbetki spotkanie z Wielkim
Wodzem. – Ona sama znajdzie Tego, Który Myśli Szybciej. Jak tylko uzna, że mój
biały brat jej zagraża. Albo może jej pomóc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz