Cechą charakterystyczną dwóch nowych bohaterek, Zygfrydy i Teodory, które wprowadzą się w najnowszej części cyklu moich przygód w miejsce pani Irminy, będzie to, że mimo dziesiątego krzyżyka na karku, palą obie jak smoki. Powoduje to już pewne komplikacje w drodze z Poznania do Warszawy, gdy obie muszą się zabarykadować w przedziale, żeby nikt im nie przeszkadzał w swobodnemu oddawaniu się nałogowi. Zaś poniższy fragment dzieje się, gdy już dojechały na stacje, na której na nie oczekiwałem:
- Dobra, Zyzia, otwieramy – wydała polecenie Teodora i obie wyjęły swoje laski. Do przedziału wpadli konduktorzy, nie wyglądający na dżentelmenów chcących się przywitać.
- Czy panie wiedzą co zrobiły?! Przez was ekspres musiał stanąć na dwie godziny!
- Po pierwsze, mówi się dzień dobry. Po drugie proszę zdjąć nasze bagaże i wynieść na peron. A po trzecie czy my się temu ekspresowi kazałyśmy zatrzymać? – zapytał niewzruszona Zygfryda.
- Komunikaty wyraźnie mówiły, że w razie gdy czujki wykryją papierosy....
- Potem też paliłyśmy a pociąg jakoś dał radę jechać – stwierdziła rezolutnie Zygfryda i dźgnęła konduktora laską pod bok. – No proszę mi wreszcie zdjąć walizkę i zanieść na peron. Pan wie kto tam czeka? Słynny detektyw Przypadek! Teraz będziemy razem z nim pracować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz