Kolejny tom moich przygód już wkrótce w księgarniach, a dziś, na zachętę, pierwszy fragment pierwszej zagadki!
KOBIETY,
KTÓRE NIENAWIDZĄ KOBIET
Kondukt żałobny
składał się głównie z kobiet wyglądających jak mężczyźni i z mężczyzn
przypominających kobiety. Podążał wolno główną cmentarną aleją, ledwie tylko
przyprószoną nocnym śniegiem, za urną z prochami zmarłej. Mijał po prawej
grobowiec Bieruta i innych zasłużonych dla słusznie minionej jakiś czas temu
epoki. Nastrój jego uczestników trudno było nazwać radosnym, ale też nie sposób
było powiedzieć, że są smutni. Byli raczej zafrasowani tym, jak bardzo zmieni
się teraz ich życie.
Niektórzy
przyszli tu bardziej z obowiązku, gdyż ich nieobecność na pogrzebie Indży
Wasowicz zostałaby na pewno zauważona. Inni mieli nadzieję, że spotkają kogoś
ważnego, kto po śmierci znanej feministki, obrończyni praw zwierząt i kobiet,
zastąpi ją w roli ich patrona pomagającego w karierze. Jeszcze inni szczerze
żałowali zmarłej, pieszczotliwie zwanej Słonicą, co nie miało żadnego związku z
jej sylwetką, ale ze znakomitą pamięcią, nazywaną przez złośliwych
pamiętliwością.
Niektórzy
się nawet zastanawiali, czy to czasem nie przez nią musiała opuścić ten łez
padół. Wiedzieli doskonale, ilu osobom zaszła za skórę i jak wielu ludzi jej nienawidziło.
A sprawa jej zabójstwa, mimo
intensywnego śledztwa, wciąż pozostawała niewyjaśniona. Denatkę znaleziono z
pilnikiem do paznokci wbitym w szyję, przez co wykrwawiła się na śmierć. Na
eleganckiej perłowej rękojeści narzędzia zbrodni znajdowało się mnóstwo
odcisków palców, ale wszystkie pojawiły się tam prawdopodobnie w trakcie
nieudanej akcji ratowania Indży przez jej współpracowników. Policja, mimo
intensywnego śledztwa, na razie niczego
nie ustaliła.
Uroczystość
pogrzebowa była świecka, jak na feministkę przystało. Kiedy urna z prochami
Indży spoczęła w grobowcu pułkownika Wasowicza, nikt nie modlił się za duszę zmarłej.
Zresztą większość zebranych i tak miałaby spory problem z wypowiedzeniem
jakichkolwiek słów modlitwy, gdyż jeśli
nawet kiedyś je znała to dawno już zapomniała. Dlatego wszyscy tylko skłonili
głowy i uczcili pamięć zmarłej minutą ciszy. Po niej chętnie wróciliby do
swoich codziennych obowiązków. Zwłaszcza że lekki mróz szczypał ich w policzki
i nogi. Szczególnie mężczyzn, którzy w większości mieli włożone tenisówki na
gołe stopy. Jednak zgromadzeni nie drgnęli, gdyż czuli, że przyjdzie im jeszcze
wysłuchać pożegnalnego przemówienia.
Wygłosić
je miał Bonifacy Barszczyk, idący czy raczej wlekący się od cmentarnej bramy
tuż za urną z prochami. Zapewne nie dałby rady dotrzeć aż do grobowca, gdyby
nie silne męskie ramię jego przystojnego przyjaciela, znanego recenzenta
literackiego Ryszarda Karwowskiego. Tylko dzięki niemu się nie rozkleił do
szczętu gdy urna z prochami zjeżdżała w głąb grobowca. Dlatego teraz wszyscy czekający
na przemówienie spodziewali się raczej, że mówca najdalej po kilku słowach
kompletnie się załamie. O ile w ogóle da radę wydusić z siebie cokolwiek.
Tymczasem
Bonifacy Barszczyk zebrał się w sobie, przełknął ślinę, a z jego oczu zamiast
łez wystrzeliły błyskawice.
–
Zebraliśmy się tu dzisiaj wszyscy, żeby cię pożegnać, Indżo. Większość z nas
nie wierzy w życie pozagrobowe i myśli, że śmierć zakończyła twoje życie. Tak
jednak nie będzie. Wciąż będziesz żyła w licznych dziełach, które pozostały po
tobie. W naszym żalu, że cię tu nie ma. I w świadomości tego, co cię zabiło. – Po
tych słowach Bonifacy Barszczyk omiótł spojrzeniem zgromadzonych wokół grobu.
Prawie wszyscy spodziewali się, że jego wzrok zatrzyma się gdzieś pomiędzy
stojącymi obok siebie Edytą Staniec a Katarzyną Bieńkowską, przyjaciółkami i
wiceprezeskami fundacji FuRiA, ukochanego dziecka Indży Wasowicz, które jako
ostatnie widziały zmarłą, a wkrótce miały zacząć walkę o przejęcie schedy po
niej. Lecz Bonifacy Barszczyk utkwił swoje spojrzenie w Oli Bogdańskiej,
młodziutkiej asystentce Indży o cokolwiek szalonym i dziwnym spojrzeniu,
opierającej się o Aldonę Luzyńczyk, sekretarkę w fundacji. I dopiero gdy się
wystarczająca na nią napatrzył, kontynuował swoje przemówienie. – Tak, wiem, policja
wciąż nie znalazła sprawców. Jednak chyba nikt z nas nie wątpi, że to była
zbrodnia z nienawiści. Nienawiści do poglądów Indży, do jej zaangażowania w
walce o lepszy, sprawiedliwszy świat przyszłości. Dlatego jest to wielkie wyzwanie
dla nas wszystkich, żebyśmy nie pozwolili, by sprawca tej zbrodni pozostał
bezkarny. Obiecuję ci, Indżo, że zrobię wszystko, aby gorzko pożałował tego, co
zrobił…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz