Podkomisarz
Łoś z wyraźnym zadowoleniem poklepał się po brzuchu, którego było zdecydowanie
mniej niż miesiąc temu. Regularne biegi zaczynały przynosić efekty, choć były
już także przedmiotem kpin na korytarzach Komendy Stołecznej.
– Wiecie, Smańko, nigdy
bym nie pomyślał, że taki bieg może człowiekowi dobrze robić. – Łoś wykonał
demonstracyjnie kilka przysiadów i z zadowoleniem stwierdził, że zrobił to bez
wysiłku, choć jeszcze niedawno sprawiało mu to sporo problemów. – Rewelacyjnie
się po tym myśli. Może dlatego ten Przypadek tak łatwo rozwiązuje sprawy? Powinniście
też czasem pobiegać.
– Trenuję z żoną w
weekend, gdy biegamy po sklepach w celu zakupienia najtańszej z możliwych
wersji wszystkiego.
– Niezły trening. Choć to
nie to samo co pobieganie dla czystej przyjemności. Tak, ten Przypadek to ma
fajne życie. Kiedyś myślałem, że się męczy i męczy, tak wszędzie biegając, ale
teraz wiem, że to niezły pomysł na życie. Kto wie, może ja też kiedyś wystartuję
w maratonie? – rozmarzył się Łoś.
– Lepiej nie ryzykować. W
pańskim wieku…
– Co w moim wieku,
Smańko?
– No… lepiej uważać na
siebie.
– Przecież właśnie uważam
i dbam – fuknął niezadowolony podkomisarz. – À propos tego Przypadka to nie
macie wrażenia, Smańko, że jemu jakby brak koncepcji w sprawie zabójstwa Pahl?
– Być może – odpowiedział
wymijająco starszy aspirant.
– Być może? Co to ma
znaczyć?
– Pan komisarz wie, że on
lubi nic nie mówić aż do końca.
– To prawda – przyznał zaniepokojony
Łoś. – No to tym razem zmusimy go do powiedzenia wszystkiego wcześniej, żeby
nie mógł robić tego swojego przedstawienia.
– A jak go zmusimy? –
zainteresował się starszy aspirant, któremu zmuszenie do czegokolwiek
niesfornego detektywa wydawało się wręcz niemożliwością.
– Hmmm – zafrasował się
podkomisarz. – Jeszcze nie wiem jak, ale go zmusimy. Kiedy będą wyniki badań
daktyloskopijnych tej szamańskiej figurki? – zmienił temat podkomisarz, choć
nie spodziewał się żadnych rewelacji.
– Przyszły z laboratorium
pięć minut przed panem.
– Dajcie je. – Łoś wziął
kartkę z wynikami i musiał się z całej siły powstrzymać, żeby nie zareagować zbyt
emocjonalnie. – No tak… Ciekawe… Kto by pomyślał…
– Przypadek – podpowiedział
Smańko i uzupełnił: – Detektyw Przypadek.
– Ja już od dawna,
Smańko, nie używam tego słowa w innym znaczeniu.
– Tak, tak… Chciałem
tylko powiedzieć, że on podejrzewał, iż te wyniki coś nam powiedzą.
– Ale nie wiedział, jakie
dokładnie będą. Zresztą co nam to daje?
– Nie mam pojęcia – przyznał
szczerze Smańko. – Ale zanim jeszcze przynieśli te wyniki, dzwonił pan
Przypadek z informacją, że dzisiaj w kamienicy tej Pahl będą dwa włamania.
– Dwa? Dlaczego akurat
dwa?!
– Pan wie, on nigdy nie
mówi nic do końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz