Rozpakowanie się w nowym mieszkaniu to nigdy nie jest
łatwa sprawa. Oczywiście niektórzy radzą sobie z tym lepiej, inni gorzej,
ale zawsze jest to pewien kłopot. Każde miejsce jest trochę inne, często
inaczej umeblowane i nie sposób do nowych szuflad i szafek wepchnąć
całego poprzedniego życia. A jeśli nawet przenosimy się ze wszystkim
meblami, to rozkład pokoi w nowym miejscu nie jest identyczny
z poprzednim. Dlatego często to nie my meblujemy nowe mieszkanie, ale to
ono przemeblowuje całe nasze życie.
Szczególnie gdy nowi sąsiedzi nie są tymi, których
najchętniej chcielibyśmy mieć za ścianą. Wtedy nawet rozpakowywanie starego życia
i przekładanie go do nowych szafek idzie dużo gorzej niż zwykle. Być może
dlatego mieszkanie państwa Makuszewskich wciąż wyglądało, jakby dopiero co do
niego weszli, choć wprowadzili się tu ponad tydzień temu. Pani Adela nadal
wyjmowała ubrania z toreb i wyglądało na to, że dopiero po zrobieniu
prania część z nich ma szansę wylądować w nowych szufladach.
Być może z tego powodu pan Krzysztof Makuszewski
postanowił w końcu wziąć sprawy w swoje ręce i zaczął
rozpakowywać własne rzeczy, przekładając je do szafek. Robił to raczej po
cichu, licząc na to, że pracująca na laptopie w sąsiednim pokoju pani
Adela tego nie usłyszy. Ale zapewne dlatego, że zachowywał się zbyt cicho,
zaniepokojona żona nakryła go, gdy wkładał majtki do szuflady.
– Co robisz? – zapytała groźnie.
– No przecież muszę się rozpakować – stwierdził płaczliwie
pan Makuszewski.
– Powiedziałam, sama rozpakuję, ty nawet nie wiesz, gdzie
wkładać.
– Ale wiesz, nasze małżeństwo opiera
się na partnerstwie, chciałem ci pomóc – oświadczył dzielnie, jakby
zapominając, że o tym, gdzie kończy się małżeństwo ze ścisłym zakresem
obowiązków, a zaczyna partnerstwo, decyduje wyłącznie pani Adela.
– Ale ja nie chciałam, żebyś mi pomagał. Zostaw! – zażądała
stanowczo, widząc, że mąż, wciąż z nią rozmawiając, nie przestaje wkładać
części swojej bielizny do szafki.
– To kiedy to zrobisz?
– Jak będę miała chwilę czasu. I uznam, że naprawdę tu
mieszkamy.
– Przecież mieszkamy. Ponad tydzień.
– Dopóki jesteśmy spakowani możemy się w pięć minut
stąd wyprowadzić.
– Nigdzie nie znajdziemy nic tak taniego w tak
świetnie położonym miejscu.
Pani Adela od dość dawna wiedziała, że jej mąż jest idiotą
i powinna go zostawić. Był niepraktyczny do granic możliwości! Tylko temu
należało przypisać fakt, że choć w różnych fundacjach rowerowych pracował
od wielu lat i był jednym z najlepszych fachowców na rynku od
pozyskiwania funduszy, to zawsze zadowalał się zwykłą pensją. Zamiast założyć
jakąś własną fundację o chwytliwej nazwie i kosić granty
i dotacje! Ona sama by tak zrobiła, gdyby miała choć część jego
umiejętności!
A teraz na dodatek ten idiota nie rozumie, w jakim
strasznym miejscu wynajął mieszkanie.
– Nigdzie indziej naszym sąsiadem nie będzie ten Przypadek
– wycedziła przez zęby Makuszewska.
– Co ci on przeszkadza? Podobno jest groźny tylko gdy ktoś
chce popełnić przestępstwo.
Pani Adela zrobiła kilka kroków w stronę swojego męża
i chociaż nie górowała nad nim posturą ani nie trenowała tajemnych sztuk
walki, to pan Krzysztof cofnął się nieco, wyraźnie przestraszony.
– Ktoś taki jak on jest zawsze groźny – wycedziła powoli. –
Dla każdej fundacji i dla każdego człowieka, który walczy
o szlachetne cele. Dla niego nie ma żadnej świętości. On zawsze znajdzie
dziurę w całym i sprawi, że najsłuszniejsza sprawa okaże się
machlojką. – Pani Adela miała w swojej karierze etap bycia wróżką
i być może dlatego w tej chwili przemawiała głosem natchnionej
wieszczki. – Żaden uczciwy człowiek nie może spać spokojnie, gdy w pobliżu
jest Przypadek!
– Chyba go demonizujesz – zauważył nieśmiało pan Krzysztof,
ale wystarczyło tylko krótkie spojrzenie żony, by opuścił wzrok
i zrozumiał, że nawet nie ma co wspominać, iż jego szef bardzo się
ucieszył z nowego sąsiada.
– Jeżeli przez następne dwa tygodnie nikt z naszych
znajomych nie pójdzie do więzienia, to wtedy się rozpakuję – oświadczyła
stanowczo pani Makuszewska. – Ja tu na razie nawet spać nie mogę!
– Może to pełnia? Wiesz, Filipowi ostatnio znów się śnił
ten koszmar, że ktoś go goni tą czarną terenówką i rozjeżdża.
– Jemu się to śni bez przerwy od trzech miesięcy.
– Faktycznie. Ja myślę, że to przez to, że za dużo myśli
o tym Wielkim Grancie. – Tu autor ponownie prosi korektę
o niepoprawianie dużych liter, gdyż Krzysztof Makuszewski bez cienia
wątpliwości również wymówił te dwa słowa w ten właśnie sposób. –
A właśnie, mam nadzieję, że nie powiedziałaś o nim swojemu szefowi?
– Nie. Ale chyba skądś się o tym dowiedział, bo kazał
mi zbierać papiery do wniosku.
– Niedobrze. – Makuszewski przestraszył się nie na żarty. –
Filip może się wściec, jak się zorientuje, że ten twój hrabia złożył wniosek.
Pomyśli, że to przeze mnie.
– A ty waszego jeszcze nie złożyłeś?
– Nie. Filip chce formalnie, żeby na jakąś inną fundację to
poszło, bo on już ma na koncie dużo grantów i nie chciałby, żeby jakieś
pismaki się tym zainteresowały.
– Ale nowa fundacja będzie miała trudno z otrzymaniem
od razu takiej dużej kasy.
– Jak się odpowiednio napisze wniosek, nie będzie żadnych
kłopotów – powiedział chełpliwie Makuszewski. – Dam radę.
– I właśnie dlatego nie rozumiem, czemu ty nie założyłeś
czegoś swojego.
– Bo nie chcę uczestniczyć w tej walce buldogów. –
Makuszewski się wzdrygnął. – Sama wiesz, jak się ludzie potrafią zarzynać
o te dotacje i granty. Filip ma grubą skórę, daje radę. A poza
tym obiecał mi dużą premię, gdy ten grant trafi do nas.
„Dużą premię – prychnęła, choć tylko w myślach, Adela.
– Ty to się zawsze zadowalasz tylko dużą premią. Ale teraz rozumiem, skąd ten
wniosek o założenie nowej fundacji, na który trafiłam przypadkiem przy
pakowaniu się. I tak na nic się wam zda. Bo to my dostaniemy ten Wielki
Grant – pomyślała od dużych liter. – Zaraz jak tylko ten twój Hirek wpadnie pod
to auto”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz