Przezroczysta
kapsułka wysunęła się z blistra i wpadła w dłoń Irminy Bamber. Starsza pani
połknęła ją błyskawicznie w nadziei, że zaraz przyniesie jej ona ukojenie. Od
wielu już dni głowa bolała ją niemal nieustannie, a pani Irmina poważnie się
zastanawiała nad wyprowadzką, przynajmniej na jakiś czas. Już raz to zrobiła,
gdy sąsiad spod trzynastki, pan Bączek, przeprowadzał remont. Ale każdy remont
kiedyś musi się skończyć, za to kłótnie nowych sąsiadów zdawały się tego końca
nie mieć. Z tego powodu krótki urlop nic by nie dał, musiałaby się chyba
wyprowadzić na stałe.
Wzywanie
policji i tak nie miało sensu. Gdy uczynili to sąsiedzi z dołu, usłyszeli
tylko, że powinni osobiście porozmawiać z kłócącą się parą, gdyż organa władzy
nic nie mogą zrobić. Zbierała się do tego, ale jakoś nie miała do końca
śmiałości. Różne anatomiczne szczegóły, które wyciągali w kłótni partnerzy spod
trzynastki, sprawiały, że bała się, iż nie będzie umiała z nimi porozmawiać.
Chociaż kilka razy, gdy ich mijała, sprawili na niej nawet sympatyczne
wrażenie. Ukłonili jej się, przedstawili – Gabriel i Roman – pokazali swojego
uroczego, małego pieska. Jak więc miała im powiedzieć, że gdy ten pies wtóruje
kłótniom swoich właścicieli, najchętniej zrobiłaby mu coś niemiłego? Znając
życie, rozpłakaliby się.
Pani
Irminie nie pozostało więc nic innego, jak tylko liczenie na to, że klątwa
lokalu numer trzynaście dosięgnie również ich i nie zagrzeją w nim długo
miejsca. A doraźnie spożywała ponadprzeciętną ilość środków przeciwbólowych.
Tak jak teraz, kiedy usiłowała pojąć to, co starał się jej wyjaśnić Jacek.
–
Czyli to Kostrzewa, Sowa czy Klempuch?
Przypadek
uśmiechnął się, bo miał wrażenie, że dość wyraźnie powiedział jej, kto jest
winny. Ale ból na twarzy pani Irminy sprawił, że nie potrafił jej tego
wypominać. Zresztą głowę miał już teraz zaprzątniętą czym innym niż rozwiązanie
zagadki.
–
Kto jest winny, to sprawa wtórna, pani Irmino.
–
Nie rozumiem.
–
To proste. Dojść do tego, kto zabił, jest czasem łatwe. Gorzej z tym, jak mu to
udowodnić. Nie mogę już liczyć na pomoc podkomisarza Łosia, a tej nowej osoby
wciąż jeszcze nie udało mi się namierzyć.
–
Bo może jej nie ma?
–
A sprawdzała pani?
–
Wybacz, nie dałam rady. Ten ból głowy jest nieznośny.
–
Rozumiem. Ale ten ktoś z policji chodzi za mną z całą pewnością. Przyznam
szczerze, że właściwie cały czas czuję jego oddech na plecach. Ale gdy się
odwracam, nie widzę nikogo. – Jacek z niezadowoleniem pokiwał głową. – Słyszała
pani o moim internetowym fanklubie?
–
Słyszałam i czytałam. A co to ma do rzeczy?
–
Internet to dzisiaj potęga, pani Irmino.
–
To prawda. Ale powiem ci, że mnie niepokoi ten twój fanklub. Ten pan Krzysio to
jakiś wariat jest.
–
Bez wątpienia. – Jacek krytycznie ocenił swojego fana. – Strasznie bawią mnie
te jego pompatyczne frazy o Rycerzu Prawdy. Wprawdzie to bzdury, ale pan Krzysio
może się jednak przydać. A zna pani może jakiegoś dobrego specjalistę od
transmisji telewizyjnych?
–
No oczywiście, że znam – zapewniła lekko oburzona starsza pani. – Ale chyba nie
chcesz otwierać telewizji, bezwarunkowo?!
–
Na początku przydałby mi się jakiś mały kanalik w Internecie. I ktoś, kto
umiałby sobie pożyczyć sygnał od konkurencji.
–
Co chcesz zrobić?
–
Udowodnić winę zabójcy Brody.
–
A nie wystarczyłaby do tego zwykła kamera?
–
Nie. Żeby osiągnąć właściwy efekt, muszę polegać na fachowcach potrafiących
świetnie nagrywać porządny show.
–
I myślisz, że ktoś to będzie od razu oglądał?
–
Do tego przyda się pan Krzysio. Ta jego strona ma parę tysięcy fanów. Nie
odmówi, gdy go poproszę, żeby zareklamował mój kanał. Choć na wszelki wypadek
nie będę mu mówił, jaki program wrzucę tam na początek.
–
Program? – Starsza pani spojrzała na Jacka półprzytomnie. – Wydawało mi się, że
teraz chcesz przesłuchać tego Kostrzewę. – Irmina Bamber nie miała nawet siły
zdziwić się, że Jacek zupełnie na serio mówi o rozmowie z nieprzytomnym
człowiekiem.
–
Mam przeczucie, że pan Kostrzewa powie mi więcej, gdy wiadomość o jego
przesłuchaniu rozejdzie się szerokim echem.
–
Aha, czyli mam to rozpowiedzieć? – upewniła się pani Irmina, bo przy
dzisiejszym bólu głowy wolała nie pozostawiać nic swojej domyślności.
– To prawda. Proszę też zaznaczyć, że przesłuchanie
odbędzie się w najbliższą sobotę o dziesiątej rano. I niech pani poprosi tego
znajomego lekarza ze szpitala, w którym leży Kostrzewa, żeby pilnie obserwował,
co się dzieje wokół jego pacjenta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz