Kostrzewa już od
rana czuł jakiś dziwny niepokój. Kiedy więc usłyszał, że ktoś przyszedł z nim
porozmawiać, miał złe przeczucie. Szczególnie że potem nikt nie odezwał się
słowem i Kostrzewa już się zastanawiał, czy czasem nie jest już trupem, tylko
przegapił fakt swojej śmierci. Usłyszał jednak, że ktoś przesuwa parawan.
Później znów zapadła cisza, przerwana dopiero skrzypnięciem otwieranych i
zamykanych drzwi. Nikt jednak nic nie powiedział, a dziennikarz miał jedynie
wrażenie, że ktoś skrada się w kierunku aparatury, do której był podłączony.
I
wtedy usłyszał pierwsze słowa.
–
Dzień dobry, panie Kujawski.
–
Aaaa, dzień dobry, panie Przypadek.
Kostrzewa
naprężył się z całych sił. Czyli jednak ta staruszka nie chciała go zabić,
tylko przekazała wszystko Przypadkowi. Teraz on chciałby dorzucić swoje trzy
grosze, ale wciąż nie umiał się wyrwać z więzienia śpiączki i mógł jedynie
przysłuchiwać się dalszej rozmowie.
–
Wpadł pan odwiedzić starego znajomego?
–
Jakiego znajomego? Mówiłem panu, że właściwie go nie znam…
–
Tak, wiem, że to nie jest pański stary znajomy. Gdyby Kostrzewa znał pana
lepiej, rozpoznałby pana za kierownicą niebieskiego audi i powiedziałby pani
Irminie, kto za nim jeździ. Ale o pańskiej roli w całej sprawie wiedział tylko
Zbyszek Broda. On miał dojścia wyżej i tylko on mógł sprawdzić, kto lobbuje za
tą ustawą.
–
Nie rozumiem, o czym pan mówi. Chyba pomyliłem salę.
–
Nie pomylił pan. Przecież przyszedł tu pan, żeby odłączyć pana Kostrzewę od
aparatury. Usłyszał pan, że jutro rano mam zamiar go przesłuchać, więc
dzisiejszy wieczór był ostatnim, w którym można było temu zapobiec. Ale się pan
spóźnił. Już zdążyłem z nim porozmawiać dzięki szklanej kuli.
Kostrzewa
ponownie naprężył się z całych sił, żeby zaprotestować, ale nie dał rady.
Czyżby ten Przypadek nie był jednak jego sojusznikiem?! Co on za głupoty
wygaduje! A może to wszystko jest snem?
–
Jeśli nawet pan z nim gadał, to nic pan z tą wiedzą już nie zrobi – oświadczył
tymczasem Kujawski. – Po ostatnim spotkaniu czułem, że nasze drogi mogą się
jeszcze skrzyżować. I że będzie mi potrzebne to. Różowa Potęga. I co teraz,
panie detektywie?
–
Najsilniejszy amulet świata. Niech pan tego nie robi… – Kostrzewa usłyszał
słaby głos Przypadka i pomyślał, że to wszystko mu się jednak śni. Przecież detektyw
nie może być aż takim idiotą, żeby wierzyć w takie rzeczy. – Błagam pana! –
jęczał detektyw.
–
Bo co? Nikt mi nic nie udowodni. Tak jak tego, że wyrzuciłem Brodę i potrąciłem
Kostrzewę. A ty będziesz musiał paść na kolana! – zakrzyknął Kujawski, a
Kostrzewa usłyszał dźwięk, który mógł świadczyć o padaniu na kolana.
–
Broda chciał… od pana pieniędzy… za milczenie, tak? – wyszeptał detektyw.
–
Gówno cię to obchodzi! Ale mogę ci to powiedzieć, bo i tak zaraz wyczyszczę ci
umysł Różową Potęgą! – Lobbysta wzniósł do góry swój oręż. – A potem cię zrzucę
na dziedziniec szpitala z piątego piętra. Będziesz fruwał jak ten gnój Broda!
Wiesz, ile ode mnie chciał? Dwa miliony złotych! Mówiłem idiocie, że nie mam
pieniędzy, a do ludzi, którzy mi płacą, i tak w życiu się nie dobierze! A jak
spróbuje, to oni go zabiją!
–
To po co… ty… – Kostrzewa ze zdumieniem stwierdził, że nie tylko słyszy
Przypadka, lecz także widzi, jak ten klęczy na podłodze.
–
Bo ten śmieć najpierw by zniszczył mnie. Cholerny ćpun nie rozumiał tego!
Chciał zrobić wielki numer, dzięki któremu popłaci hazardowe długi i odłoży
kasę do końca życia. Bo wiedział, że po takim przekręcie pewnie nie będzie miał
szans w zawodzie. Sowa i tak chciał go wywalić za ćpanie, za panienki i za to,
że wszyscy w redakcji już go nienawidzili.
–
Wystarczy, więcej pan powie w prokuraturze – powiedział wesoło Jacek i podniósł
się z kolan.
–
Co robisz?! Leżeć! – krzyknął Kujawski, wymierzając Różową Potęgę w stronę
Przypadka.
–
Może pan sobie darować, na mnie takie bzdury nie działają. Ale wiedziałem, że
pan w nie wierzy. Wiedziałem też, że gdy dowie się pan o moim zamiarze
przesłuchania Kostrzewy, przyjdzie go pan unieszkodliwić. A tylko złapanie pana
na gorącym uczynku pozwoli mi udowodnić, że jest pan zamieszany w całą sprawę.
–
Wszystkiemu zaprzeczę!
–
Ty… draniu… Zabiłeś… go… – wyszeptał Kostrzewa, wprawiając obecnych w
zdumienie. Chciał nawet wykonać jakiś gest, ale na to nie był jeszcze gotowy.
–
Dzień dobry, panie Kostrzewa, miło, że się pan obudził. – Jacek odwrócił się do
Kujawskiego. – Gdybym pana zapytał podczas naszego pierwszego spotkania, czy
pan zabił Brodę, pewnie by mi się pan przyznał. Ale to by mi nic nie dało.
Dlatego zdecydowałem się na ten show nagrywany przez ukryte kamery i mikrofony
TV Ekstra. – Jacek skierował twarz w róg pomieszczenia. – Prawda, Boleczku?
Zakład Pascala się powiódł? To powiem ci jeszcze, że postanowiłem pożyczyć
sobie wasz sygnał i puścić transmisję w necie we własnej telewizji. Obawiałem
się po prostu, że wy byście tego nagrania nie wyemitowali. A tak parę tysięcy
osób słyszało na żywo przyznanie się pana Kujawskiego do winy i sprawy nie da
się już zamieść pod dywan.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz