Właściciel TV
Ekstra był, można powiedzieć, od zawsze racjonalny do bólu. Głęboki ateizm
wyniósł jeszcze z rodzinnego domu, gdzie świeckiego światopoglądu pilnował jego
ojciec, pułkownik. On też nauczył go oszczędności, pracowitości i wiary w
ścisły materializm. Dlatego w odróżnieniu od wielu kolegów z lat dzieciństwa,
ze szkół, ze studiów, z zagranicznych stypendiów nie szukał żadnych przejawów
duchowości. Obce mu były buddyjskie ciągotki zagubionych rówieśników, ich wiara
w różne taroty, talizmany, wróżki, feng shui i tym podobne. Indie, które kiedyś
zwiedził, nie wydały mu się niezwykłym, tajemniczym krajem, a jedynie ogromną,
śmierdzącą latryną. I gdyby ktoś wcześniej powiedział, że będzie się przejmował
planami jakiegoś jasnowidza, wyśmiałby go. A jednak…
–
Widzę, że niepokoją cię plotki, które rozsiewa ta Bamber. – Wiktor Klempuch,
który przyniósł Gerhardowi Sowie kieliszek najlepszego wina ze swojej piwnicy,
od razu wyczuł nastrój właściciela TV Ekstra.
–
Wszystko przez tego Brodę. Zachłanny gnojek. Gwiazda od siedmiu boleści. Nie
rozumiał, że bez mojej stacji jest kompletnie nikim. Wiesz, co mi powiedział?
Że ma w dupie bycie dziennikarzem i ma już inne plany na życie. Na koniec chce
tylko zapewnić sobie nieśmiertelność. Kompletnie porypało mu się od tych
prochów.
–
Czyli że jednak plotki Bamber cię niepokoją – stwierdził ze smutkiem Klempuch.
–
A ciebie nie?
–
Nie. Bo jestem człowiekiem racjonalnym i wiem, że Jacuś niczego nie da rady
wyciągnąć z głowy tego świra Kostrzewy.
–
Może by mu nie pozwolić się do niego zbliżać? – zastanawiał się Sowa. –
Formalnie Kostrzewa przecież nie zdążył go wynająć. Zrobilibyśmy nagonkę.
Zresztą wystarczyłaby policja, która nie dałaby mu do niego dostępu.
–
To byłby błąd.
–
Dlaczego? Wiem, ktoś mógłby powiedzieć, że chcemy coś ukryć. Ale ci, co wierzą
w te metafizyczne głupoty, będą się bali przyznać do tego, że są przekonani, iż
jasnowidz wyciągnie coś z głowy nieprzytomnego. A pozostali będą za nami, bo
nie ma sensu naruszać spokoju faceta w śpiączce.
–
Uwierz mi, najlepiej nie robić absolutnie nic.
–
Nic? – zdziwił się Sowa.
–
Tak. Jakbyś zupełnie nic nie wiedział na ten temat. Nie rozmawiaj o tym ze
swoimi pracownikami ani z żoną. Nawet z samym sobą.
–
Dlaczego?
–
Jacek Przypadek to mistrz prowokacji – wyjaśnił Klempuch. – Jeśli ta Bamber
rozpowiada takie plotki, to znaczy, że zależy mu, abyśmy zareagowali. Dlatego
najlepiej nic nie robić. Wtedy będzie się bezsilnie miotał.
–
No dobrze, a nie pomyślałeś, że… – Racjonalny umysł Gerharda Sowy nie pozwalał
mu się przyznać do własnych myśli. – Wiem, to głupie. Ale jeśli on tam pójdzie
i jednak coś z niego wyciągnie?
–
Gerhard, nie poznaję cię – stwierdził ze smutkiem Klempuch. – Nigdy w życiu nie
wierzyłeś w takie bzdury.
–
I nadal nie wierzę. Ale przecież są na świecie rzeczy, o których się filozofom
nie śniło.
–
Zapewniam cię, że Przypadek, mimo wszelkich swoich umiejętności, nie potrafi
sprawić takich rzeczy. I ręczę za to, że w żaden sposób nie wniknie w umysł
pana Kostrzewy.
–
Szkoda. Wiele osób sporo by dało, żeby poznać tajne archiwum tego świra. Bardzo
dobrze go strzegł, a na pewno jest tam mnóstwo materiałów, które mogłyby nas
zainteresować.
–
Z pewnością – przytaknął Klempuch i była to jedna z absolutnie nielicznych
chwil szczerości w jego życiu. Nie dalej bowiem jak godzinę temu przeglądał
archiwum dziennikarza i kiwał z uznaniem głową dla solidnej pracy, jaką wykonał
Kostrzewa, by zebrać tyle kompromitujących materiałów. Klempuch zamknął je
dobrze w sejfie swojej podmiejskiej posiadłości, gdyż dzielenie się z kimkolwiek
i czymkolwiek zwyczajnie nie leżało w jego naturze. – Ale zapewne zgnije ono
gdzieś teraz, zakopane głęboko pod ziemią. Bo Kostrzewa nie zdradzi miejsca
jego ukrycia.
–
A jeśli się obudzi? Takie rzeczy się zdarzają.
–
Zawsze możemy go wcześniej odłączyć od aparatury – zaproponował luźno Klempuch,
a Sowa mimowolnie się wzdrygnął. Łatwość, z jaką jego stary znajomy i cichy
wspólnik w interesach proponował ostateczne rozwiązania, zawsze go dziwiła. I
nawet nie do końca był pewien, czy mówi on serio, ponieważ nigdy nie miał
ochoty tego dociekać. Teraz jednak na wszelki wypadek powiedział:
–
Lepiej nie. Może temu Przypadkowi o to chodzi? Może na tym polega jego
prowokacja? Raczej, jak mówiłeś, w ogóle nie reagujmy.
–
Racja. I nie martw się już jego osobą, bo nasze kłopoty z nim dobiegają końca.
Zresztą, nawet gdyby istniały jakieś zdolności paranormalne i Jacuś dałby radę
dowiedzieć się czegoś od tego warzywka, to wiesz dobrze, że wyciągnąłby od
niego co najwyżej, iż to Kostrzewa zabił Brodę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz