środa, 18 października 2017

PAN PRZYPADEK I KOBIETONY - ODCINEK 13

W przeciwieństwie do starszego aspiranta Smańki pani Łosiowa nie musiała ukrywać swoich uczuć związanych z decyzją męża i owijać w bawełnę tego, co ma do powiedzenia na ten temat. Dlatego też skorzystała z tego prawa natychmiast, gdy małżonek napomknął jej o tym, czym się aktualnie zajmuje.
– Łoś, ty już kompletnie zdurniałeś! – Chwyciła męża za kurtkę, nie pozwalając mu jej włożyć. – Zapomniałeś, do jakiego stanu cię doprowadził?!
– To nie on, tylko ta dziwna Storczyk.
– Nieważne, podejrzewałeś ich, że chcą zrobić zamach stanu i obalić rząd. Musiałam ci baterie do pilota wyrzucić przez okno! Powinieneś się cieszyć, że nie wylądowałeś w wariatkowie. A teraz po prostu zgadzasz się znów na przydział do spraw tego Przypadka?!
– Nie było innych chętnych. Zresztą inspektor Zasada powiedział, że nawet ta Storczyk uważa, że ja ją najlepiej zastąpię. – Łoś bezskutecznie usiłował uwolnić kurtkę z uchwytu żony, ale jego połowica nie miała zamiaru łatwo ustąpić.
– I to nie wzbudza twoich podejrzeń? – Małżonka podkomisarza postanowiła zasiać w nim wątpliwości.
– Nie, dlaczego? – Łoś był autentycznie zdziwiony, dlaczego ma podejrzewać kogoś, kto prawi mu komplementy. – Po prostu doceniła moją robotę. Sama niby odnosiła sukcesy, ale najwyraźniej nie była w stanie wytrzymać, bo odeszła ze służby. To świadczy, że ja się najlepiej do tego nadaję – stwierdził z przekonaniem, które jego żonę raczej napawało przerażeniem niż uspokajało.
– Najlepiej to byś zrobił, jakbyś odmówił.
– Teraz, kiedy mam wreszcie szansę go wyprzedzić?
– Żartujesz, Łosiu? Wiem, że jesteś świetnym policjantem, ale twoim przeciwnikiem jest geniusz i dobrze o tym wiesz.
– Geniusz? – prychnął pogardliwie Łoś. – Nie żartuj sobie. I zapamiętaj, że w sprawie tej Wasowicz ja pierwszy dopadnę mordercę.
– Oj, Łosiu, Łosiu. Ścigasz się z nim prawie od dwóch lat. I co? Daj sobie z nim spokój. Tylko się męczysz, a ja razem z tobą.
– Ty? – Podkomisarz spojrzał zdziwiony na żonę, bo dotąd mu się wydawało, że Przypadek jest jej najzupełniej obojętny.
– Tak, ja. Cały czas mi się wypłakujesz, kogo to ważnego nie musiałeś przez niego aresztować i ile masz z nim kłopotów, chociaż tak naprawdę do pięt ci nie dorasta. Ale od dzisiaj dosyć z tym, nie chcę o nim słyszeć więcej ani słowa!
– To mam ci już więcej nie mówić o swojej pracy? – Podkomisarz spojrzał zdziwiony na żonę, bo przez dwadzieścia pięć lat ich małżeństwa pani Łosiowa nie przegapiła żadnej okazji, aby zdobyć jak największą ilość informacji o wszystkim, co dotyczyło jej męża.
– Nie, jeśli będzie to miało jakikolwiek związek z tym detektywem. – Pani Łosiowa puściła kurtkę męża.
– Jak sobie chcesz – stwierdził podkomisarz w gruncie rzeczy ucieszony, że nie będzie musiał zdawać szczegółowych relacji z tego, co dzieje się w pracy, i uśmiechnięty wyszedł.
Pani Łosiowa wyjrzała przez okno i z rosnącym niepokojem stwierdziła, że jej mąż idzie, pogwizdując pod nosem, co było u niego oznaką największego zadowolenia. Już od dawna nie widziała, żeby szedł w takim nastroju do pracy, która jeszcze przed pojawieniem się w jego życiu detektywa Przypadka wyraźnie nużyła go i męczyła. A teraz jakby odzyskał niespodziewanie świeżość i energię.

„Musi coś kombinować. Przecież to niemożliwe, żeby on go… – Na samą myśl pani Łosiowa się wzdrygnęła. – Nie, to absurd. Zenon nigdy by tego nie zrobił. Musiał coś wymyślić. Coś bardzo głupiego. Powinnam była się zorientować, gdy przestał czytać te swoje stare milicyjne kryminałki i wziął się do czytania Agathy Christie! Znów muszę na niego uważać. W razie czego pójdę do Zasady. Chyba mi nie odmówi po starej znajomości”. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz