W
przeciwieństwie do starszego aspiranta Smańki pani Łosiowa nie musiała ukrywać
swoich uczuć związanych z decyzją męża i owijać w bawełnę tego, co ma do
powiedzenia na ten temat. Dlatego też skorzystała z tego prawa natychmiast, gdy
małżonek napomknął jej o tym, czym się aktualnie zajmuje.
– Łoś, ty już
kompletnie zdurniałeś! – Chwyciła męża za kurtkę, nie pozwalając mu jej włożyć.
– Zapomniałeś, do jakiego stanu cię doprowadził?!
– To nie on, tylko ta
dziwna Storczyk.
– Nieważne,
podejrzewałeś ich, że chcą zrobić zamach stanu i obalić rząd. Musiałam ci
baterie do pilota wyrzucić przez okno! Powinieneś się cieszyć, że nie
wylądowałeś w wariatkowie. A teraz po prostu zgadzasz się znów na przydział do
spraw tego Przypadka?!
– Nie było innych
chętnych. Zresztą inspektor Zasada powiedział, że nawet ta Storczyk uważa, że
ja ją najlepiej zastąpię. – Łoś bezskutecznie usiłował uwolnić kurtkę z uchwytu
żony, ale jego połowica nie miała zamiaru łatwo ustąpić.
– I to nie wzbudza twoich
podejrzeń? – Małżonka podkomisarza postanowiła zasiać w nim wątpliwości.
– Nie, dlaczego? – Łoś
był autentycznie zdziwiony, dlaczego ma podejrzewać kogoś, kto prawi mu
komplementy. – Po prostu doceniła moją robotę. Sama niby odnosiła sukcesy, ale
najwyraźniej nie była w stanie wytrzymać, bo odeszła ze służby. To świadczy, że
ja się najlepiej do tego nadaję – stwierdził z przekonaniem, które jego żonę
raczej napawało przerażeniem niż uspokajało.
– Najlepiej to byś
zrobił, jakbyś odmówił.
– Teraz, kiedy mam
wreszcie szansę go wyprzedzić?
– Żartujesz, Łosiu? Wiem,
że jesteś świetnym policjantem, ale twoim przeciwnikiem jest geniusz i dobrze o
tym wiesz.
– Geniusz? – prychnął
pogardliwie Łoś. – Nie żartuj sobie. I zapamiętaj, że w sprawie tej Wasowicz ja
pierwszy dopadnę mordercę.
– Oj, Łosiu, Łosiu.
Ścigasz się z nim prawie od dwóch lat. I co? Daj sobie z nim spokój. Tylko się
męczysz, a ja razem z tobą.
– Ty? – Podkomisarz
spojrzał zdziwiony na żonę, bo dotąd mu się wydawało, że Przypadek jest jej
najzupełniej obojętny.
– Tak, ja. Cały czas mi
się wypłakujesz, kogo to ważnego nie musiałeś przez niego aresztować i ile masz
z nim kłopotów, chociaż tak naprawdę do pięt ci nie dorasta. Ale od dzisiaj
dosyć z tym, nie chcę o nim słyszeć więcej ani słowa!
– To mam ci już więcej
nie mówić o swojej pracy? – Podkomisarz spojrzał zdziwiony na żonę, bo przez
dwadzieścia pięć lat ich małżeństwa pani Łosiowa nie przegapiła żadnej okazji,
aby zdobyć jak największą ilość informacji o wszystkim, co dotyczyło jej męża.
– Nie, jeśli będzie to
miało jakikolwiek związek z tym detektywem. – Pani Łosiowa puściła kurtkę męża.
– Jak sobie chcesz –
stwierdził podkomisarz w gruncie rzeczy ucieszony, że nie będzie musiał zdawać
szczegółowych relacji z tego, co dzieje się w pracy, i uśmiechnięty wyszedł.
Pani Łosiowa wyjrzała
przez okno i z rosnącym niepokojem stwierdziła, że jej mąż idzie, pogwizdując
pod nosem, co było u niego oznaką największego zadowolenia. Już od dawna nie
widziała, żeby szedł w takim nastroju do pracy, która jeszcze przed pojawieniem
się w jego życiu detektywa Przypadka wyraźnie nużyła go i męczyła. A teraz
jakby odzyskał niespodziewanie świeżość i energię.
„Musi coś kombinować.
Przecież to niemożliwe, żeby on go… – Na samą myśl pani Łosiowa się wzdrygnęła.
– Nie, to absurd. Zenon nigdy by tego nie zrobił. Musiał coś wymyślić. Coś
bardzo głupiego. Powinnam była się zorientować, gdy przestał czytać te swoje
stare milicyjne kryminałki i wziął się do czytania Agathy Christie! Znów muszę
na niego uważać. W razie czego pójdę do Zasady. Chyba mi nie odmówi po starej
znajomości”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz