Studio
Modelingu Paznokci należące do Andżeliki Paneczko mieściło się w niewielkim,
lecz bardzo eleganckim lokalu na parterze wybudowanych niedawno
sześciopiętrowych apartamentowców, które można byłoby uznać za ładne, gdyby nie
kontrastowały z kamienicami stojącymi po drugiej stronie ulicy. Mróz nie był
wciąż zbyt silny i nie osadzał szronu, dlatego przez przeszklone szyby widać
było dokładnie całe wnętrze, łącznie z imponującą wystawką najróżniejszych
pilników, będących po trosze prezentacją narzędzi pracy pani Andżeliki, a po
trosze pochwaleniem się kolekcją, którą pieczołowicie uzupełniała. Oprócz nich
było tam właściwie tylko miejsce dla manikiurzystki i klientki lub klienta oraz
dwa krzesła dla czekających.
Jacek umówił się z właścicielką
pod koniec dnia pracy, dzięki czemu miał szansę na dyskretną rozmowę. Wprawdzie
mógł zdobyć od pani Andżeliki, manikiurzystki wielu znanych osób, niezbędne informacje
bez konieczności korzystania z jej usług, na przykład zapraszając ją do kawiarni,
jednak uznał, że tak będzie bardziej naturalnie. Przecież na pewno nieraz
plotkowała ze swoimi klientkami, dlatego podczas zajmowania się dłońmi Jacka mogła
sobie przypomnieć więcej cennych szczegółów.
– Pani Indża to była
bardzo zadbana kobieta. Ona tak z daleka wyglądała może chropawo, ale dbała o
każdy szczegół. Na paznokcie do mnie wpadała przynajmniej raz w tygodniu, bo ta
ich fundacja jest blisko. Czasem przyciągała te swoje koleżanki, ale one za tym
nie przepadały, zwłaszcza pani Staniec.
– Dlaczego?
– Ja nie wiem, czy ona
sobie kiedykolwiek robiła paznokcie. Nie lubiła tego i jeszcze podkreślała, że
nawet żadnego pilniczka nie posiada. Pani Kasia Bieńkowska to i owszem, zadbana
była, ale paznokcie wolała sobie robić sama.
– To po co
przychodziły?
– Bo im kazała. Ona
była prezeską i mówiła im, że tu muszą omówić wszystkie szczegóły różnych
akcji. Ale dokładnie jakich to panu nie powiem, bo średnio się na tej ich
polityce wyznawałam. To wszystko miało być generalnie dla dobra zwykłych kobiet
i może nawet było, tylko ja tego nie rozumiałam… – Z uznaniem przyjrzała się
paznokciom Jacka. – Dobrze się pan odżywia, mocne paznokietki pan ma.
– Ze wszystkimi naraz
tu przychodziła?
– No gdzie, mój salonik
malutki. Zwykle po dwie, góra trzy przyłaziły. Najczęściej z taką jej
asystentką, Olą. Wtedy plotkowały głównie o tej Staniec i Kasi Bieńkowskiej. A
jak była z tą Staniec, to o Bieńkowskiej i na odwrót. Jak to kobiety. Tylko jak
była z takim Bonifacym, pisarzem podobno, to gadała o wszystkich.
– On też sobie robił manikiur?
– Nie potrzebował,
paznokietki to on ma zadbane. Wiadomo pedał… – wyrwało się pani Andżelice, ale
od razu się zreflektowała – znaczy gej. I to taki bardziej zniewieściały, ja
się na tym znam. Bo ci męscy to aż tacy zadbani nie są. To znaczy od
przeciętnego faceta oczywiście są lepiej umyci i ładniej pachną, ale jednak mniej
od tych, co u nich za kobitki robią – dokonała fachowego porównania hetero- i
homoseksualnej grupy mężczyzn.
– Zrozumiałem. Czyli w
tych rozmowach nie wyróżniali nikogo?
– To zależy.
Najbardziej się śmiali z tej Bogdańskiej. Pani Indża dawała wyraźnie do
zrozumienia, że trzyma ją z łaski, bo się dziewczyna generalnie nie nadaje. A pan
Barszczyk to chyba za nią nie przepadał. I z wzajemnością, bo jak ona tu była,
to parę razy coś tam powiedziała o nim niemiłego. Że beztalencie i tak dalej.
Pani Indża chyba jednak uważała, że on jakiś talent ma, bo wyjątkowo nie
pozwalała na niego najeżdżać.
Jacek zerknął przez
ułamek sekundy na ulicę. Ruch samochodowy był spory, miejsce na firmę usługową
wydawało się idealne. Wprawdzie miejsc parkingowych nie było obok zbyt dużo, za
to jedno z nich było zarezerwowane dla klientów Studia Modelingu Paznokci. W
tej chwili nie było zajęte, gdyż Jacek jak wszędzie przemieszczał się biegiem,
trenując do maratonu, a gdy warunki pogodowe były wyjątkowo niesprzyjające,
korzystał z komunikacji miejskiej. Jednak miejsce nie było puste. Stał na nim
mężczyzna usiłujący ukryć swoją sylwetkę za parkującym tuż obok niebieskim
samochodem terenowym. Nie schował się za nim jednak całkowicie, po pierwsze
dlatego, że nie pozwalały na to rozmiary auta, a po drugie dlatego, że prowadził
obserwację znajdującego się w środku Studia Modelingu Paznokci detektywa.
Jacek uśmiechnął się
ucieszony, że wróciły stare, jak zwykle dobre, czasy, i zapytał panią
Andżelikę:
– A czy o czymś
szczególnym ostatnio często pani Indża z kimś rozmawiała?
– Tak. Od jakiegoś
czasu i z Barszczykiem, i z Bogdańską mówili głównie o pani Kasi Bieńkowskiej.
Uważali, że chce wysadzić panią Indżę z siodła…
– Jak?
– Podobno miała dowody,
że pani Indża lubi czasem ponarzucać się młodym wolontariuszom. I dzwoniła po
znajomych dziennikarkach, żeby ruszyły temat. Ale pani Indża się z niej tylko
śmiała. A jak jej asystentka powiedziała, że jej zdaniem to obie te
wiceprezeski chcą się jej pozbyć, to powiedziała, że teraz jest jeszcze
spokojniejsza. Bo zanim się wezmą razem do jej obalania, to się nawzajem
pozagryzają, chociaż to podobno dobre przyjaciółki są. Poza tym mówiła, że
jeszcze się nie urodził taki dziennikarz, który by coś przeciw niej napisał,
więc może spać spokojnie. – Pani Andżelika z coraz większym zadowoleniem
patrzyła na swoje najnowsze dzieło, trochę jak malarz zadowolony z udanego
obrazu. – Chociaż chyba się trochę bała pani Kasi.
– Myśli pani, że miała
kogo?
– Nie wydaje mi się.
Pani Kasia to z nich najsympatyczniejsza jest. Taka wiecznie uśmiechnięta i
życzliwa. Ale może coś ją rzeczywiście zdenerwowało i zaniosła to do gazet?
– A uważa pani, że pani
Indża mogła rzeczywiście czegoś chcieć od wolontariuszy?
– Tego to ja nie wiem –
powiedziała kobieta wymijająco. – Ale miałam kiedyś taką klientkę, po którą mąż
przyszedł i siedział na krzesełku. No i wpadła pani Indża, bo miałam jej robić manikiur
zaraz po tej klientce. A ona zaczęła tego jej męża regularnie podrywać. Facet
zgłupiał, bo ze trzydzieści lat młodszy, żona obok. Ja się nie wtrącałam, ale
też się dziwnie czułam. Dopiero jak klientka z mężem wyszła, to tak coś
wspomniałam mimochodem. A wtedy pani Indża powiedziała, że mężczyzna to tylko
mężczyzna i nawet gej, gdy się go odpowiednio ładnie poprosi, to się zgodzi.
Tak powiedziała. Jej się chyba wydawało, że się naprawdę chłopom podoba. –
Przyjrzała się z uwagą paznokciom Jacka. – No, gotowe.
– Moje paznokcie chyba
nigdy nie wyglądały tak dobrze – stwierdził samokrytycznie Jacek. Kątem oka
zauważył jednak, jak pani Andżelika chowa pilniczki do większego pojemnika
kryjącego mnóstwo innych jej narzędzi pracy. – Ładne cacka tu pani ma.
– Prawda. Te dwa
najładniejsze to od pani Kasi. Sama je zrobiła.
– Sama?
– Tak. Ma takie hobby.
Robi biżuterię. I jak kiedyś zobaczyła, że mi się połamały, to powiedziała, że
mi je obsadzi. Na początku nie chciałam, bo to przecież grosze kosztuje, to
masówka w zasadzie. Ale powiedziała, że to ją odpręża i że zrobi to dla
przyjemności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz