środa, 11 października 2017

PAN PRZYPADEK I KOBIETONY - ODCINEK 9

Pan Fryderyk Przypadek, ojciec Jacka, nie mógł mieć najmniejszych zastrzeżeń do pracy swojej sekretarki Lidii. Ba, nawet wielokrotnie chwalił w myślach Marzenę, że przed odejściem z pracy znalazła na swoje miejsce tak kompetentną osobę. Oczywiście, pani mecenas, wówczas jeszcze aplikantka, była sekretarką tylko niejako przy okazji. Jej funkcja brała się z ogromnej oszczędności czy mówiąc wprost – sknerstwa pana Fryderyka. Od kiedy jednak po rozwodzie z Felicją postanowił wiele zmienić w swoim życiu, uznał, że trzeba rozwinąć skromną kancelarię odziedziczoną po ojcu w większą firmę. To z kolei wymagało pewnych inwestycji, więc musiał przeboleć, że zadań sekretarskich nie będą jak dotychczas wypełniali kolejni aplikanci  Ba, nawet myślał o tym, żeby teraz przyjąć jednocześnie dwie osoby pod swój patronat, choć do tej pory się tego wystrzegał.
Pan Fryderyk żywił na początku pewną nadzieję, że te zmiany spowodują, iż była żona spojrzy na niego łaskawszym okiem, ale pani Felicja, mimo romantycznej kolacji, na którą dała się zaprosić, powiedziała jasno, że chce z nim pozostać wyłącznie na stopie oficjalnej. Mecenas przyjął to do wiadomości, stwierdzając przy okazji, że kierunek właściwych zmian jest jednak słuszny.
Obecnie miał już pod swoim patronatem pierwszego aplikanta i szukał kolejnego. Zaczął też rozglądać się za jakimś młodym, energicznym prawnikiem, którego mógłby przyjąć na wspólnika. I z zadowoleniem zauważał fakt, że jego sekretarka ma wystarczająco dużo lat, aby nie powodować szybszego krążenia krwi w jego żyłach i nie zabierać mu niepotrzebnie czasu, który chciał poświęcić na pracę. Był z niej zresztą zadowolony nie tylko z tego powodu, lecz przede wszystkim dlatego, że spełniała swoje obowiązki z największą sumiennością.
Aż do dziś, gdy wrócił z obiadu ze swoim aplikantem Wojtkiem i dowiedział się, że w jego gabinecie od kwadransa czeka jakaś bliżej mu nieznana młoda kobieta, która po prostu weszła, oświadczyła, że musi porozmawiać z mecenasem, choć nie dzwoniła wcześniej ani w żaden inny sposób się nie umawiała. Gdybyż jeszcze zechciała zaczekać obok krzesełka pani Lidii. Nie, ona weszła do środka i kazała sobie podać herbatę i pączka. A sekretarka po prostu wykonała jej polecenie.
– Czy może mi to pani wyjaśnić? – Mecenas Przypadek starał się zachować spokój, choć sam nie wiedział, czy bardziej irytuje go bezczelność jego gościa czy nieporadność pani Lidii.
– Ja… ja naprawdę nie wiem, jak to się stało – tłumaczyła się sekretarka. – Ona tak to wszystko mówiła… jakby miała prawo tak mówić.
– Otóż proszę przyjąć do wiadomości, że w tej kancelarii tylko ja mogę wydawać polecenia. Dlatego zaraz jak tylko wyrzucę z gabinetu tę panią, niech mi pani przyniesie kawę. Albo nie, ciśnienie i tak mi już wystarczająco skoczyło. A jeszcze jak z nią pogadam…
– To może meliski zaparzę? – zaproponowała pani Lidia.
– Świetny pomysł. Tylko szybko, bo zaraz będę jej potrzebował.
Fryderyk Przypadek wszedł do gabinetu i najchętniej od razu kazałby wyjść nieproszonemu gościowi. Był jednak osobą kulturalną i postanowił zamienić kilka grzecznościowych zwrotów, a dopiero potem wyprosić natrętną kobietę. Nie zmienił tego nawet fakt, że od razu po wejściu zobaczył jej długie, zgrabne nogi. Może by się nawet nimi nieco zainteresował, gdyby nie opierały się w tej chwili stopami o jego biurko.
– Mecenas Fryderyk Przypadek. Czym mogę pani służyć? – zapytał, z najwyższym trudem opanowując wściekłość.
– Agnieszka Storczyk. Będę twoją nową aplikantką – oświadczyła.
– Co proszę?!
– Będę twoją nową aplikantką – powtórzyła. – Na razie przyjąłeś jednego, a chcesz mieć dwóch. To będziesz miał dwoje. Ja będę druga.
– Po pierwsze, droga pani Storczyk, to ja decyduję, z kim pracuję. A po drugie uznałem niedawno, że pragnę współpracować wyłącznie z mężczyznami, więc jeśli chce mnie pani pozwać za seksizm, to droga wolna.
– Nie chcesz pracować z kobietami, żeby cię za bardzo nie kusiło. Ale nie ma obaw, ja z pewnością nie będę dla ciebie pokusą.
– Cóż za krytyczna ocena własnej prezencji. Przez grzeczność nie będę zaprzeczał, pani powierzchowność rzeczywiście nie jest zbyt atrakcyjna. A w ogóle kim pani jest?
Agnieszka Storczyk zdjęła nogi ze stołu i podniosła się z krzesła. Z kamiennym wyrazem twarzy podeszła do mecenasa Przypadka, a następnie nachyliła się nad nim i zajrzała mu głęboko w oczy.
– Jestem twoją ostatnią nadzieją na spełnienie marzeń. Niczego ci nie mogę obiecać, ale może kiedyś nawet przejmę od ciebie tę kancelarię.
– Pani oszalała!
– Nie twierdzę, że od razu będę ci pomagać, choć chętnie przejrzę parę akt. Na początek dasz mi przyzwoitą pensję i załatwisz miejsce na aplikacji. Tylko nie wciskaj mi kitu, że trzeba zdać jakiś egzamin. W załatwianiu masz już doświadczenie, przecież tylko dzięki temu dostała się na aplikację ta udawana narzeczona synka, Marzena.
– Skąd pani to wszystko… I jak pani w ogóle śmie! Proszę stąd natychmiast wyjść, bo wezwę policję i oskarżę panią o próbę zniesławienia! – Głos pana Fryderyka słychać było nawet w sekretariacie, a pani Lidia i aplikant Wojtek spojrzeli po sobie z przerażeniem. Jedyną osobą, na której tyrada mecenasa nie zrobiła najmniejszego wrażenia, była Agnieszka. Wydawało się nawet, że w ogóle nie słyszała słów Przypadka seniora.
– Nie będę wpadać tu zbyt często. Ale gdy będziesz miał jakąś ciężką sprawę, będę mogła ci pomóc. Tak jak ty nie mam skrupułów, tylko jestem nieco bystrzejsza, więc mogę ci się przydać.
– Kim pani, do diabła, jest?!
– Zastanawiałam się, czy Jacek ci to powie, czy nie. Widocznie jednak uznał, że sama cię odwiedzę. Czasem nawet tak sobie myślę, czy to nie jest wkurzające, że istnieje ktoś tak domyślny jak ja. W zasadzie powinnam to uznać za normalne, skoro mamy tego samego ojca. Ale z drugiej strony ten ojciec nie grzeszy bystrością i nawet teraz gapi się na mnie, jakby jeszcze nie zrozumiał, że stoi przed nim jego córka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz